Szykuje się batalia o tabletkę "po stosunku"
Ten preparat zabija człowieka w pierwszej fazie jego życia. To żenujące, że tak mało ludzi zdaje sobie z tego sprawę - mówi Hanna Wujkowska, która jest lekarzem chorób wewnętrznych. Innego zdania są specjaliści. - Nie ma powodu, by wycofywać lek dopuszczony do ogólnego użytku. Jest on zapisywany między innymi kobietom, które zostały zgwałcone - mówi prof. Stanisław Radowicki, krajowy konsultant ds. położnictwa i ginekologii.
Kilka tygodni temu Polska Federacja Ruchów Obrony Życia, w której zarządzie zasiada Wujkowska, wysłała do ministerstw - najpierw Sprawiedliwości, a następnie Zdrowia - pytania na temat sytuacji prawnej postinoru. - Lek został zarejestrowany niezgodnie ze swoją charakterystyką. Ma właściwości wczesnoporonne, a uznawany jest za antykoncepcyjny - tłumaczy Wujkowska.
Pomysł delegalizacji i wycofania leku z aptek popiera grupa posłów PiS, którzy m.in. głosowali za poprawkami do konstytucji wprowadzającymi całkowity zakaz aborcji. Wśród nich są Anna Pakuła- Sacharczuk, Marzena Wróbel i Bogusław Bosak. Zamierzają ich wesprzeć posłowie Prawicy Rzeczypospolitej. - Jesteśmy za ochroną życia, a takie tabletki zabijają jeszcze nienarodzone dzieci. To zbrodnia, dlatego należy zmienić prawo - twierdzi Pakuła-Sacharczuk.
By wycofać lek z rynku, konieczna jest zmiana prawa farmaceutycznego bądź specjalne rozporządzenie ministra zdrowia. - Ale jest to niemal niemożliwe, bo lek ten został zarejestrowany zgodnie z procedurą obowiązującą w Unii. Wszelkie próby zmian to niepotrzebne wygłupy - mówi dr Leszek Borkowski, prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych.