Czy Polska mogła zyskać więcej
Jak ustaliła "Rz", od kilku tygodni część negocjatorów oprócz forsowania systemu pierwiastkowego poszukiwała również innych kompromisowych rozwiązań. Efekt? Niemcy, którzy najmocniej opierali się polskiej propozycji, długo przed rozpoczęciem w Brukseli negocjacyjnej batalii wiedzieli, że polski rząd nie zamierza umierać za pierwiastek. "Sami osłabiliśmy nasze stanowisko, dlatego przegraliśmy" - mówi gazecie jeden z polityków PiS.
Według rozmówców "Rz", z rządzącej koalicji, urzędników MSZ i Parlamentu Europejskiego, w polskim obozie powstały dwie grupy: bezkompromisowych obrońców pierwiastka z szerpami Markiem Cichockim oraz Ewą Ośniecką-Tamecką i realistów, którzy twierdzili, że jest on nie do wygrania. Ci drudzy - pod wodzą polskiego ambasadora przy UE Jana Tombińskiego oraz minister Anny Fotygi, wspierani przez unijną komisarz Danutę Hubner - szukali innych możliwych kompromisów.
Jednym z nich okazał się przyjęty pomysł wydłużania czasu obowiązywania nicejskiego systemu głosowania. "Analizowaliśmy wszystkie alternatywne rozwiązania, ponieważ wiedzieliśmy, że jesteśmy izolowani. Brałem udział w przygotowywaniu różnych scenariuszy i przedstawiałem je prezydentowi" - mówi "Rz" Tombiński. Potwierdza, że rozmawiał z Hubner oraz konsultował z MSZ. "Pani minister Fotyga co pewien czas rozmawiała z komisarz Hubner" - tłumaczy gazecie polski ambasador przy UE.
Jednak nieoficjalnie brukselscy urzędnicy przyznają, że polska delegacja nawet nie zgłosiła kwestii pierwiastka na szczycie w Brukseli. "Przez wiele dni przygotowywaliśmy wielką ofensywę. Na plac boju wytoczyliśmy najcięższe działa. Ale do akcji wkroczył tylko pluton zwiadowców, którzy w dodatku wycofali się bez walki" - tak przebieg negocjacji relacjonuje "Rzeczpospolitej" jej informator.