Bruksela się zlitowała
Roku 2008 branże budowlana, księgarska, rolnicza i restauracyjna bały się jak ognia, a w raz z nimi bogaci, których stać na kupno mieszkania, wykształciuchy kupujące książki i szaleńcy, którzy żywią się w restauracjach. Nad nimi wszystkimi wisiał wzrost stawek VAT.
Już w maju 2004 r., gdy wstępowaliśmy do UE, trzeba było zgodzić się z jego podwyżkami. Z 7 do 22 proc. wzrosła stawka na materiały budowlane, zabawki, ubranka dziecięce, bo tyle płaci się w Unii. W ślad za podwyżkami podatku w górę o kilkanaście procent poszły też ceny - wspomina gazeta.
Polsce udało się wynegocjować kilka wyjątków. Do dziś stosujemy niższą, 7-proc. stawkę VAT na mieszkania, usługi budowlane, posiłki w restauracjach i barach. Mamy 3-proc. VAT na produkty rolne, m.in. mleko i mięso, a książki korzystają z najprzyjemniejszej, zerowej stawki. Podwyżka VAT najgorsze skutki miałaby dla branży mieszkaniowej. Rząd szykował się także do walki na unijnym forum o zachowanie prawa do niższej stawki VAT na wynegocjowane wcześniej towary i usługi.
Niespodziewanie problem rozwiązał się sam. "Zaproponujemy, żeby wszystkie państwa, które uzyskały prawo do wyjątków, mogły utrzyma je do 2010 r." - mówi "GW" jeden z urzędników Komisji Europejskiej, prosząc o zachowanie anonimowości. "Nasza propozycja zostanie przedstawiona w oficjalnym dokumencie Komisji, który powinien zostać przyjęty już 4 lipca" - dodał rozmówca "Gazety".