Awantura na spotkaniu z posłem PiS. „K***o z Mariupola, spier***aj do Ukrainy”
Jak donosi poznańska „Gazeta Wyborcza” i facebookowy profil „Puszczykowo - nasze miasto” podczas wtorkowego spotkania z posłem PiS Bartłomiejem Wróblewskim doszło do przepychanki. W jej trakcie miała zostać obrażona pochodząca z Ukrainy żona jednego z radnych.
Poseł PiS spotykał się z wyborcami. Doszło do awantury. „Ty ukraińska k***o”
Spotkania z posłem Wróblewskim, który jest szefem struktur PiS w regionie, są organizowane cyklicznie w wielkopolskich gminach. We wtorek 8 listopada spotkanie miało miejsce w Puszczykowie. Na miejscu pojawiło się kilkadziesiąt osób. Większość stanowili zwolennicy PiS, ale do sali dostali się również przeciwnicy rządzącej w Polsce partii, w tym działacze KOD z transparentami „Szlaban dla PiS”, czy „Won z Puszczykowa” oraz inni mieszkańcy miasta.
– Chcieliśmy w ten sposób pokazać, że nie zgadzamy się na politykę PiS i działania tej partii oraz jej działaczy. Witaliśmy wchodzących gwizdkami i okrzykami, ale nikogo nie obrażaliśmy. To, co się tam wydarzyło, nie mieści się w głowie – mówi w rozmowie z poznańską „Gazetą Wyborczą” radny Filip Ryglewicz.
Na miejscu była też żona Ryglewicza, Natasza, Ukrainka pochodząca z Mariupola, ale od wielu lat mieszkająca w Polsce.
– Jeden z sympatyków PiS prowokacyjnie zapytał moją żonę, skąd pani jest? Odpowiedziała, że z Puszczykowa. Ale dobrze wiedział, że ma ukraińskie pochodzenie, więc nie odpuszczał. Zapytał: ale dokładnie skąd? Gdy odpowiedziała, że z Mariupola to ku zaskoczeniu oznajmił: ty ukraińsko k..., wracaj na Ukrainę. Wtedy doszło do przepychanek – relacjonuje Ryglewicz w rozmowie z poznańską „Gazeta Wyborczą”. – Jesteśmy tą sytuacją zażenowani. Pan poseł, zamiast interweniować i uspokoić swoich sympatyków, rozłożył ręce jak Jezus i stał za stołem, także jego asystentka nie reagowała. Wstyd, chamstwo i bezczelność to chyba najbardziej delikatne słowa, jakie przychodzą mi na myśl – dodaje.
Nagranie z awantury na spotkaniu z posłem Wróblewskim
Profil „Puszczykowo - nasze miasto” relacjonuje obraźliwe słowa jako „K***o z Mariupola, spier***aj do Ukrainy”. Zamieścił też nagranie z awantury, ale nie obejmuje ono jej początku i rzekomych słów skierowanych do żony radnego. Widać na nim natomiast kobietę krzyczącą „Ja jestem k...?” i szarpiąca się z jednym z mężczyzn w sali.
Następnie ludzie zaczęli się kłócić o obecność protestujących. – W takich okolicznościach nie wiem, czy mnie nie dźgniecie nożem. Morderstwo to jest wasza miara – mówił jeden ze zwolenników PiS. – Niech pan waży słowa, bo mówi pan do swojej sąsiadki – odpowiedziała kobieta.
W trakcie awantury Wróblewski stał za stołem i z daleka obserwował wydarzenia. W końcu powiedział, że nie ma nic przeciwko obecności przeciwników. – Ale nie może być zgody na wulgarne słowa i transparenty. Można demonstrować, ale na zewnątrz – stwierdził polityk.
Ostatecznie przeciwnicy PiS zostali na Sali, a Wróblewski w spokoju prowadził spotkanie z mieszkańcami.
Później na miejsce spotkania dotarła wezwana wcześniej policja.
Wróblewski: Nie słyszałem tych słów
„Gazeta Wyborcza” kolejnego dnia zapytała Wróblewskiego, co sadzi o wulgarnych słowach skierowanych w stronę Ukrainki. Poseł zapewnia, że nie słyszał tych słów i w takim razie nie chce ich komentować.
„W demokracji każdy ma prawo do swoich poglądów, do korzystania z wolności słowa i zgromadzeń. Nie ma jednak prawa do zakłócania legalnie zorganizowanych spotkań. A z taką sytuacją mieliśmy wczoraj [do czynienia] w Puszczykowie” – napisał Wróblewski w odpowiedzi na pytania dziennikarzy „Wyborczej”, oskarżając przeciwników o agresywne zachowania. „Zwolennicy opozycji zniszczyli jeden z samochodów uczestników, umieszczając napisy. Wystawia to złą ocenę przeciwnikom rządu, którzy to zrobili. Możemy mieć różne zdania, ale przestrzeganie prawa, prawa innych do zgromadzeń, tolerancja wobec innych poglądów powinny być niekwestionowanym standardem” – dodał.