Inicjatywa PiS skazana na niepowodzenie. Opozycja nie mówi „nie”, ale ręki do tego nie przyłoży
Zgodnie z konstytucją immunitet formalny chroni posła i senatora przed pociągnięciem go do odpowiedzialności karnej bez zgody Sejmu lub Senatu. Parlamentarzysta nie może zostać zatrzymany lub aresztowany, chyba że zostanie przyłapany na gorącym uczynku na popełnianiu przestępstwa. O zatrzymaniu niezwłocznie musi zostać powiadomiony marszałek izby, który może nakazać natychmiastowe zwolnienie zatrzymanego. Takie same zasady obowiązują w przypadku sędziów.
PiS chce zlikwidować immunitet formalny
W uzasadnieniu projektu PiS wskazuje, że instytucja ta jest nadużywana „do unikania odpowiedzialności karnej za czyny niektórych posłów i senatorów czy też przedstawicieli władzy sądowniczej, mieszczące się często w kategorii przestępczości pospolitej”. Według autorów projektu posłowie, senatorowie i sędziowie powinni podlegać odpowiedzialności karnej na takich samych zasadach co zwykli obywatele. Takim samym regułom, jak wskazują wnioskodawcy, powinni podlegać też jeśli chodzi o zatrzymanie – „w praktyce o zatrzymanie dokonywane w celach porządkowych bądź o charakterze procesowym”. PiS uzasadnia, że zmiana wprowadzi „pełną przejrzystość” oraz „zasadę równości wobec prawa, co jest niezwykle istotne dla społeczeństwa, które w obecnym stanie odczuwa daleko idącą niesprawiedliwość”.
Zmiany w tym zakresie zapowiadał już od jakiegoś czasu prezes PiS. Podczas ostatnich spotkań z sympatykami Jarosław Kaczyński przekonywał w Mielcu, że nie może być tak, że sędzia albo parlamentarzysta jest „osłaniany immunitetem” za jazdę samochodem po pijanemu, kradzież czy „robienie innych różnych brzydkich rzeczy”. – My tę sprawę postawimy jeszcze w tej kadencji, ale jesteśmy przekonani, że to nie przejdzie. Natomiast, jeżeli wygramy kolejne wybory, to na uszach staniemy, żeby to znieść, bo to jest horrendum – zapowiedział kilka dni temu w Ełku Kaczyński.
Wnioski o ukaranie posłów zalegają w Sejmie
Gdyby immunitet formalny nie obowiązywał już w tej kadencji kłopoty mogłoby mieć co najmniej kilku znanych polityków. W czerwcu tego roku Franciszek Sterczewski z KO został zatrzymany przez policję za jazdę na rowerze pod wpływem alkoholu. Poseł zasłaniał się legitymacją poselską i odmówił poddania się badaniu alkomatem. Gdy nagranie wyciekło do mediów, przeprosił i oświadczył, że zrzeknie się immunitetu. Co ciekawe, choć główny bohater sam chce się poddać karze, to sprawa utknęła. Poznańska policja wystąpiła z wnioskiem o pociągniecie posła do odpowiedzialności, ale ten wciąż nie dotarł na Wiejską.
Kilka wniosków o pociągnięcie do odpowiedzialności posłów czeka od wielu miesięcy na rozpatrzenie przez komisję regulaminową, spraw poselskich i immunitetowych. W planie pracy na drugą połowę tego roku znalazły się sprawy ponad 20 posłów. Komendant główny policji chce ukarać m.in. Monikę Falej z Lewicy za umieszczenie plakatów z hasłami Ogólnopolskiego Strajku Kobiet na drzwiach biura poselskiego Konfederacji i biura polityków PiS w Iławie, czy Gabrielę Lenartowicz z KO oraz Marka Asta i Arkadiusza Mularczyka z PiS za przechodzenie przez ulicę na czerwonym świetle. Na rozpatrzenie czekają też wnioski komendanta głównego policji o pociągnięcie do odpowiedzialności za wykroczenia Magdaleny Filiks z KO czy Zbigniewa Ziejewskiego z PSL. W lecie posypały się wnioski o uchylenie immunitetów kilku posłom Konfederacji za brak maseczek w czasie publicznych występów na świeżym powietrzu, gdy w czasie pandemii obowiązywał nakaz zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej.
Scheuring-Wielgus, Nitras i Braun bez immunitetów
Z kolei Sejm zgodził się na pociągnięcie do odpowiedzialności Grzegorza Brauna z Konfederacji, który odmówił przyjęcia mandatu za wykroczenie drogowe w czasie manifestacji. Z kolei Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy będzie mogła stanąć przed sądem w związku z rozwinięciem transparentów w czasie mszy w toruńskim kościele. Wcześniej uchylono jej też immunitet w związku z wywieszeniem na bramie katedry w Toruniu dziecięcych bucików w ramach protestu wobec pedofilii w Kościele.
Prokuratura wnioskowała także o uchylenie immunitetu Sławomirowi Nitrasowi z KO, którego chciała oskarżyć o naruszenie nietykalności cielesnej dwóch posłów PiS, znieważenia posłanki i zmuszania dziennikarza do zaniechania interwencji prasowej. W tej sprawie Sejm nie przychylił się do wniosku, ale kilka tygodni później Nitras stracił immunitet w sprawie z oskarżenia prywatnego byłego działacza Kukiz’15. W połowie ubiegłego roku prokuratura złożyła wniosek o uchylenie immunitetu Joannie Musze z Polski 2050 i chciała jej postawić zarzuty w sprawie organizacji koncertu Madonny w 2012 r., gdy była ministrem sportu.
Prokuratura domaga się też uchylenia immunitetu marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu. Według śledczych Grodzki miał przyjąć korzyści majątkowe od pacjentów lub ich bliskich, gdy był dyrektorem szpitala w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego oddziału chirurgii klatki piersiowej. W maju Senat, gdzie większość ma KO, zdecydował że immunitet nie zostanie uchylony.
Poza immunitetem formalnym parlamentarzystów chroni też i nadal chroniłby immunitet materialny, co oznacza, że nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za swoją działalność wynikającą ze sprawowania mandatu, ani w trakcie jego trwania ani po wygaśnięciu. Dotyczy to zgłaszanych przez nich inicjatyw ustawodawczych, sposobu głosowania czy wystąpień z mównicy. Jeśli w czasie takiej działalności parlamentarzysta naruszy prawa osób trzecich, może zostać pociągnięty do odpowiedzialności przez sąd, ale tylko za zgodą izby.
PiS nie ma większości konstytucyjnej
Immunitetu formalnego nie bronią też politycy opozycji, ale i tak nie ma szans, by projekt przeszedł. Zmiana konstytucji uchwalana jest większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Zakładając, że wszyscy, czyli 460, wezmą udział w głosowaniu, potrzeba 307 głosów za. W kolejnym kroku Senat podejmuje decyzję większością bezwzględną w obecności co najmniej połowy ustawowe liczby senatorów. PiS większości konstytucyjnej nie posiada. Musiałby więc dogadać się z opozycją, co w obecnej sytuacji nie jest możliwe. Opozycja w dobre intencje partii rządzącej nie wierzy.
Stanowisko PO jasno już przedstawił w tej sprawie Donald Tusk. – Intuicja mi mówi, że coś za blisko kampanii sobie to wykombinowali. Więc będę proponował, aby pracować nad tym wnioskiem i żeby zmiana w konstytucji zapadła po kampanii wyborczej – powiedział przewodniczący PO w czasie spotkania z mieszkańcami Płocka. Jego zdaniem PiS wpadło na pomysł zmiany konstytucji tuż przed wyborami „bo nie radzą sobie z tymi wszystkimi problemami polskich rodzin”. – Tak naprawdę operacja bardzo taka przemyślana. Ludzie nie chcą, żeby były immunitety. Pan Ziobro jest prokuratorem, to pan Ziobro będzie decydował, wobec kogo zastosuje się na przykład areszt śledczy i to może być lider opozycji – ocenił.
Z kolei lider Polski 2050 Szymon Hołownia stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że „w kwestii immunitetów jest o czym rozmawiać, ale w przyszłej kadencji Sejmu”, bo „z PiS-em nie wolno zmieniać konstytucji” i „nie zmienia się zamków w drzwiach razem z włamywaczem”.
„Decyzje polityczne”
W podobnym tonie wypowiada się też Lewica. Wiceprzewodnicząca komisji regulaminowej Katarzyna Kotula wskazuje, że obecnie uchylanie posłom immunitetów wynika z „decyzji politycznych” PiS, które ma w niej większość.– Naprawdę nie ma z tym problemu. Zwykłym głosowaniem większościowym w komisji jest to możliwe. To pokazuje praktyka. Tak było chociażby z immunitetem Joanny Scheuring-Wielgus, dwukrotnie. Taka była decyzja PiS, żeby go odebrać – mówi w rozmowie z „Wprost”.
– Nie rozumiem, skąd pomysł ze zniesieniem immunitetu. Myślę, że to jest tylko takie hasło wyborcze, polityczne, które PiS-owi wydaje się atrakcyjne dla części wyborców i jest instrumentalnie wykorzystywane. Być może powinna odbyć się debata na temat immunitetu, ale jestem absolutnie przekonana, że nie powinniśmy z PiS zmieniać konstytucji. Uważam za karygodne pomysły, że mielibyśmy nagle mieszać w konstytucji po to, żeby immunitetu nie było – wskazuje posłanka Lewicy.
Szerszy przegląd przywilejów?
Z kolei zdaniem wiceprezes PSL Urszuli Pasławskiej propozycja PiS to „wrzutka”. – Trudno mówić o zmianie konstytucji z PiS-em, który do tej pory nic konstruktywnego nie przedstawił w kwestii związanej z ustrojem państwa – mamy tylko demolkę w sądownictwie. I wielokrotnie udowodnił, że konstytucja nie ma znaczenia dla stanowienia prawa. Miała być propozycja zmiany konstytucji dotyczącej majątku Rosjan i środowisko PiS nic nie zrobiło. Prezydent Andrzej Duda też apelował o wpisanie do konstytucji sojuszu z NATO i stałego uczestnictwa w UE, z resztą to też był postulat PSL, a nic się z tym nie stało – przypomina posłanka w rozmowie z „Wprost”. Wskazuje też, że wychodzenie dziś z takim postulatem ma na celu „odwrócenie uwagi od problemów gospodarczych i sytuacji materialnej Polaków”.
Pasławska uważa jednak, że kwestia immunitetu formalnego mogłaby być elementem szerszej dyskusji. – Jeżeli byłaby zgoda społeczna to można by się w przyszłości na nowo przyjrzeć w ogóle przywilejom i pewnym uprawnieniom, których, począwszy od pana prezydenta, jest bardzo wiele w Polsce. To nie powinno dotyczyć tylko jednej grupy społecznej – proponuje wiceszefowa PSL.