84-latek mógł się uratować, zginął z ukochaną w tragicznych okolicznościach. „Nie opuszczę mojej żony”
Pożar wybuchł w jednym z domów mieszkalnych w amerykańskim stanie Missouri. Służby o zdarzeniu poinformował 84-letni mieszkaniec Kenneth Zerr, który w czwartek 10 listopada zauważył rozprzestrzeniające się płomienie. Dyspozytorzy zalecili mężczyźnie opuszczenie domu, jednak ten postanowił ryzykować życie, by odnaleźć małżonkę.
Tragiczny pożar w USA. Nie żyje małżeństwo
Po przyjeździe na miejsce, strażacy zastali parę w płonącym domu. Żona 84-latka spadła z wózka inwalidzkiego i nie była w stanie się podnieść. Mężczyzna próbował pomóc Phyllis, ale bezskutecznie. Żeby nie dopuścić do zaczadzenia, Kenneth próbował zablokować ręcznikiem szparę w drzwiach od łazienki. Nie dało to jednak zadowalającego efektu. Co więcej, warunki zaczęły się pogarszać. Rozprzestrzeniający się ogień zablokował strażakom dostęp do małżeństwa, a zapadająca się podłoga uniemożliwiła akcję.
Dopiero po czasie, gdy widoczność uległa poprawie, strażacy wznowili akcję ratunkową. Niestety, było już za późno. Kenneth i Phyllis Zerr zostali znalezieni martwi w łazience ich własnego domu.
Do końca został przy ukochanej. „Nie opuszczę mojej żony”
– To tragedia, coś w rodzaju tragicznej historii miłosnej — powiedział w rozmowie z CBS Dan Casey, szef straży pożarnej w New Melle. – Na pewno miał możliwość, by puścić dom. Rodzina wie, że mógł się wydostać, ale zamierzał z nią zostać – dodał.
– Kazano mojemu ojcu wyjść z domu, na co on odpowiedział: „Nie opuszczę mojej żony”. I został z nią. Do końca – powiedział portalowi KSDK Andy Zerr, syn małżeństwa, które zginęło w tragicznym pożarze. Kenneth i Phyllis Zerr mieli troje dzieci, a we wrześniu obchodzili 63. rocznicę ślubu.
Śledczy badają, co było przyczyną pożaru. Ze wstępnych ustaleń wynika, że do tragedii mogło doprowadzić jedno z urządzeń znajdujących się w piwnicy.