Ukraińskie służby wezmą udział w śledztwie w Przewodowie? Szef BBN tłumaczy
– Chcemy ustalić wszystkie szczegóły, każdy fakt. Dlatego potrzebujemy, aby nasi eksperci włączyli się w prace międzynarodowego śledztwa i uzyskali dostęp do wszystkich danych – stwierdził Wołodymyr Zełenski komentując wybuch, do którego doszło w Przewodowie. 17 listopada w godzinach wieczornych CNN podało, powołując się na źródła w Kancelarii Prezydenta Ukrainy, że ukraińscy śledczy dotarli do Przewodowa na miejsce eksplozji pocisku. To jednak nie oznacza, że ukraińskie służby będą brały czynny udział w śledztwie.
Wybuch w Przewodowie. Szef BBN o szczegółach śledztwa
– Przepisy w tym zakresie są bardzo jasne. Śledztwo prowadzi polska prokuratura, jest to polskie śledztwo i są dwie metody, według których można skorzystać z pomocy albo uczestnictwa partnerów zagranicznych – przekazał Jacek Siewiera w rozmowie z TVN24. Szef BBN tłumaczył, że jedną jest pomoc prawna, czyli forma bilateralnej umowy w której w ramach wniosku o pomoc prawną państwo posiadające interes prawny w postępowaniu występuje o możliwość uczestniczenia w czynnościach, druga to jest międzynarodowa grupa śledcza, która może zostać powołana przez prokuratora generalnego w Polsce.
– Na ten moment strona ukraińska nie wystąpiła o pomoc prawną, toczą się rozmowy, być może już zostały sfinalizowane dotyczące międzynarodowej grupy, natomiast już wczoraj 16 listopada została przekazana stronie ukraińskiej przez ambasadora nota która informowała o tym, że strona polska dopuszcza obecność na miejscu zdarzenia administracji ukraińskiej – zaznaczył szef BBN.
Relacje polsko-ukraińskie a wybuch w Przewodowie
Pytany, czy między Polską a Ukrainą dochodziło do napięć w kwestii przyczyn wybuchu, Jacek Siewiera odparł, że „całe ostatnie 48 godzin to sytuacja dużego napięcia na wszystkich możliwych płaszczyznach”. – Natomiast jeżeli chodzi o kwestie uczestniczenia w postępowaniu, to nawet jeżeli ono było na samym początku, to dziś nie ma żadnych kwestii spornych. To jest kwestia proceduralna – zapewniał.
Według szefa BBN, Wołodymyr Zełenski mógł nie dysponować pełnymi informacjami na temat wydarzeń w powiecie hrubieszowskim. – Te informacje dotyczące materiału dowodowego zabezpieczonego na miejscu zdarzenia, to są informacje, które posiadamy my z racji lokalizacji tego materiału. Część informacji, które mogła przekazywać strona amerykańska również mogły dotrzeć do prezydenta Zełenskiego z pewnym opóźnieniem. Czym innym jest usłyszeć – "panie prezydencie, to raczej wasza rakieta", a zobaczyć dowody – podsumował.