Szef MSZ Ukrainy o wybuchu w Przewodowie. „Kontynuujemy współpracę”
Dmytro Kułeba w piątek 18 listopada opublikował tweeta poświęconego sprawie eksplozji w przygranicznym Przewodowie. W związku ze śmiercią dwóch obywateli Polski, władze oraz opinia publiczna w naszym kraju są bardzo zainteresowane dokładnym wyjaśnieniem przebiegu całego zdarzenia. Komunikat ukraińskiego polityka daje nadzieję na współpracę strony ukraińskiej w tym temacie.
„Ukraińscy eksperci już teraz pracują na miejscu tragedii w Przewodowie, spowodowanej przez rakietowy terror Rosji wymierzony w Ukrainę. Jestem wdzięczny stronie polskiej za umożliwienie im dostępu. Będziemy kontynuować naszą współpracę w otwarty i konstruktywny sposób, tak jak robią to najbliżsi przyjaciele” – zapewniał szef ukraińskiego MSZ.
Śledztwo ws. tragedii w Przewodowie
Polska prokuratura prowadzi śledztwo ws. wybuchu wojskowej rakiety, która we wtorek 15 listopada spadła na wieś Przewodów w województwie lubelskim. W wyniku eksplozji śmierć poniosło dwóch mężczyzn w wieku 60 i 62 lat. Ze wstępnych ustaleń wynika, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Prawdopodobnie była to rakieta S-300, wystrzelona przez armię ukraińską.
Miała ona strącić rosyjską rakietę, której celem była położona przy granicy z Polską elektrociepłownia w Dobrotworze w obwodzie lwowskim. Przypomnijmy, że w ubiegły wtorek Rosja przeprowadziła największy od 24 lutego ostrzał rakietowy Ukrainy. Komentatorzy i politycy zgodnie podkreślają, że winę za tragiczną śmierć obywateli naszego kraju w Przewodowie ponosi wyłącznie Rosja, nawet jeśli to ukraińska rakieta spadła na zabudowania polskich rolników.
Przewodów. Prezydent Zełenski wskazuje na jeszcze inną opcję
Doniesieniom o ukraińskiej rakiecie zaprzeczył Wołodymyr Zełenski. – Nie mam wątpliwości, że to nie był nasz pocisk ani nasz atak rakietowy – podkreślił. Polityk tłumaczył, że otrzymał raporty od dowództwa Sił Zbrojnych Ukrainy i Sił Powietrznych i „nie można im nie ufać”. – Wierzę, że to był rosyjski pocisk, opierając się na zaufaniu do raportów wojskowych. Nie ma powodów, żebym im nie ufał – tłumaczył.
Według ukraińskiego przywódcy Ukraina powinna otrzymać dostęp do miejsca wybuchu w Przewodowie. — Czy mamy prawo być w grupie śledczej? Tak, takie rozwiązanie będzie uczciwe i sprawiedliwe. Mamy do tego prawo. Jeśli mówią, że to my. Do czasu zakończenia śledztwa nie powinno się ogłaszać żadnych wyroków – podsumował Wołodymyr Zełenski. Słowa te komentował dla „Wprost” były szef biura informacji NATO w Moskwie.