Wet za wet, czyli jak Ziobro z Morawieckim testują wytrzymałość koalicji. Kaczyński jest pobłażliwy z jednego powodu
Młodsi politycy Solidarnej Polski są święcie przekonani, że poza PiS-em byłoby im lepiej – mówią ze zdumieniem i lekką zgrozą członkowie PiS w nieoficjalnych rozmowach.
Zgroza związana jest z faktem, że taka postawa może doprowadzić do zerwania koalicji rządzącej na niespełna rok przed wyborami parlamentarnymi, co bardzo utrudni prawicy ewentualne utrzymanie władzy po wyborach, a tego boją się wszyscy.
Natomiast zdumienie wywołuje fakt, iż młodzi sol-polowcy, choć należą do partii całkowicie zależnej od PiS, a swoje wpływy zbudowali dzięki udziałowi we władzy, wierzą, że bez tego wszystkiego i bez pieniędzy na działalność partyjną zdołają samodzielnie wejść do Sejmu.
– A wystarczy żeby Jarosław Kaczyński powiedział, iż są zdrajcami, bo rozbili Zjednoczoną Prawicę i będzie po nich, nie zdobędą nawet 2 proc. głosów w wyborach – mówi nasz rozmówca z obozu rządzącego.
Wymiana ciosów
Po ostatniej publicznej wymianie ciosów między Solidarną Polską, a resztą obozu rządzącego prawicowy wyborca ma prawo się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. I może dojść do wniosku, że ktoś tu dąży do rozbicia koalicji na rok przed wyborami. A że stroną atakującą jest Solidarna Polska, która wytyka premierowi porażkę w pozyskiwaniu pieniędzy z KPO, to siłą rzeczy partia Ziobry jest główną podejrzaną.
Wszystko zaczęło się do wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, który w ubiegłym tygodniu niemal otwarcie wezwał premiera Mateusza Morawieckiego, by podał się do dymisji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.