„Kevin sam w domu”, czyli świąteczna masakra ozdobami choinkowymi. Ile razy zginęli włamywacze?
W 1990 roku Joe Pesci zagrał w jednym z najlepszych filmów gangsterskich w historii kina. Wykreowana przez niego postać porywczego i brutalnego Tommy’ego DeVito w „Chłopcach ferajny”, była tak przekonująca, że za swoją autentyczność znalazła nawet uznanie członków prawdziwej włoskiej mafii. Lekkomyślny i agresywny gangster budził postrach, a zadzieranie z nim kończyło się podróżą w ciasnym bagażniku ku nieuchronnej śmierci. W tym samym roku, Pesci zagrał również Harry’ego Lime’a, rabusia ze złotym zębem, który w okresie świątecznym, wraz z kolegą Marvem, plądruje domy zamożnych mieszkańców Chicago.
Ci widzowie którzy oglądali „Chłopców z ferajny” doskonale pamiętają, jak skończył Tommy, a nie był to happy end. Jednak po odświeżeniu sobie filmu „Kevin sam w domu” trudno jest oprzeć się wrażeniu, że spotkał go znacznie bardziej miłosierny finał niż ten, który zgotował Harry’emu obdarzony anielskim obliczem ośmiolatek z głową pełną makabrycznych pomysłów.
„Kevin sam w domu”. Ile razy małolat ukatrupił rabusiów?
Filmy świąteczne kojarzą się przede wszystkim z ciężkostrawną dawką wylewającej się z ekranu słodyczy. W telewizorach widzimy zazwyczaj zamożnych, pięknych, życzliwych i szczęśliwych ludzi, którzy w obliczu nadchodzącej gwiazdki przechodzą rozterki miłosne lub szukają zagubionego w pędzie codzienności sensu życia.
Takie produkcje przypominają wydłużone do granic możliwości reklamy biżuterii z Anną Lewandowską, Julią Wieniawą i Małgorzatą Sochą w rolach głównych. To takie koszmary kinomanów.
Do grona takich „dzieł” pozornie należy również „Kevin sam w domu”, ale pod wierzchnią warstwą świątecznego lukru, kryje się iście sensacyjny filmowy pierniczek. Wgryzając się nieco głębiej w to ciastko, można bez cienia wątpliwości stwierdzić, że Kevinowi bliżej do Johna McClane’a ze „Szklanej pułapki” niż walącego w bębny Sama z „To właśnie miłość”. Małolat z Chicago ma patent na brutalne zneutralizowanie niecnych intruzów i nie waha się z niego korzystać.
Przesada? Ależ skąd. Harry i Marv, czyli filmowi rabusie, w realnym świecie nie mieliby najmniejszych szans na ujście z życiem z konfrontacji z Kevinem. W 2014 roku Screen Junkies, czyli popularni youtuberzy zajmujący się popkulturą, postanowili zapytać traumatologa, ile razy 8-latek pozbawił włamywaczy życia.