Nie żyje znana aktywistka. Kilka tygodni wcześniej wzięła ślub
Joanna Głuszek zmarła 14 stycznia. Miała 32 lata. Białostoczanka od wielu lat działała jako aktywistka i angażowała się w sprawy publiczne. Była współorganizatorką pierwszego białostockiego Marszu Równości. Pracowała na rzecz Fundacji Ocalenie oraz Tęczowego Białegostoku. Aktywistkę pożegnali w mediach społecznościowych m.in. przedstawiciele białostockiego uniwersytetu, którego jest absolwentką.
Pożegnanie Joanny Głuszek
„Była osobą obdarzoną niespotykanym intelektem i wrażliwością. Zapamiętamy ją jako osobę wyjątkową, barwną, odważną, otwartą na potrzeby innych, z niezwykłą pasją do życia. Odeszła zbyt wcześnie” – czytamy w pożegnaniu Joanny Głuszek.
„Po zdiagnozowaniu nowotworu nie zaprzestała działalności społecznej, jednocześnie z wielką otwartością i odwagą pisała w swoich mediach społecznościowych o chorobie i leczeniu, dając wsparcie innym osobom w podobnej sytuacji. Niedługo przed śmiercią wzięła ze swoim narzeczonym ślub, przy okazji którego po raz kolejny wsparła działaniem równość małżeńską, upominając się o prawo do ślubu także dla par jednopłciowych. Asiu, kochana i wspaniała, będziemy Cię zawsze pamiętać” – dodawali członkowie stowarzyszenia 9dwunastych.—
Joanna Głuszek nie żyje. Walczyła z nowotworem
Aktywistka od ponad roku walczyła z chorobą nowotworową. O zmaganiach z rakiem szczerze opowiadała na swoim profilu na Instagramie. Joanna Głuszek przyznawała, że przez cały grudzień musiała przyjmować mocne leki przeciwbólowe. „Bóle są wszędzie i zawsze, tak jakby ciało miało na raz możliwość przepracowania tylko jednego typu. Albo to ból całego brzucha z palącym i napiętym uczuciem wzdęcia, albo ból podbrzusza bardzo przypominający bóle przed pierwszą operacją, albo bóle mięśniowe i tak tanecznym krokiem przez wszystkie osłabione chemią i niejedzeniem mięśnie” – pisała.
Na początku grudnia 2022 roku Joanna Głuszek wzięła ślub. „Gdy zrozumieliśmy, że wracam na chemię, że te 3 centymetry włosków to mój nowy rekord oraz że nie wiadomo, kiedy moje samopoczucie się pogorszy i jak długo będę na nogach, postanowiliśmy nie czekać dłużej” – opowiadała. „Żadne z nas nie spodziewało się, że w tej symbolicznej chwili, zamiast tylko cieszyć się miłością, będziemy bardzo poważnie myśleć o ryzyku utraty i kruchości tego, co mamy” – dodawała.