Tragedia polskich pielgrzymów w Alpach

Dodano:
27 pielgrzymów powracających z sanktuarium La Salette w Alpach francuskich zginęło w wypadku polskiego autokaru koło Grenoble. To jedna z największych katastrof autokarowych w Europie.
23 ranne osoby znalazły się we francuskich szpitalach. Ofiary z ciężkimi poparzeniami przetransportowano śmigłowcami do specjalistycznych klinik w Marsylii i Lyonie. Lżej ranne osoby być może zostaną przetransportowane do Polski. Decyzja ma zapaść w poniedziałek.

Do wypadku doszło w niedzielę rano. Autobus z polskimi pielgrzymami wypadł ze stromej alpejskiej szosy na ostrym zakręcie, przebił barierkę na moście nad doliną rzeki Romanche, spadł z 50-metrowej skarpy na brzeg rzeki i stanął w płomieniach. Jak relacjonuje 22-letniej uczestniczka pielgrzymki, która wyszła jedynie z lekkimi obrażeniami z niedzielnej katastrofy, kierowca zdążył krzyknąć: "Trzymajcie się siedzeń, hamulce poszły!", zanim pojazd uderzył w barierkę zabezpieczającą na ostrym zakręcie i potoczył się w dół po stromym zboczu. Kobieta ta ocalała z pożaru autobusu dzięki temu, że siedząca obok koleżanka, która wypadła przez rozbite okno pojazdu pomogła jej wydostać się na zewnątrz z płonącego wraku. "Nie jechaliśmy szybko, autobus toczył się w dół raczej powoli. Nagle z przodu autobusu coś trzasnęło i wówczas rozległ się krzyk kierowcy" - opowiada pasażerka.

Philippe Baret, właściciel terenu, na który spadł autobus z polskimi pielgrzymami jest wstrząśnięty. "Kiedy autobus płonął, w środku byli jeszcze żywi ludzie" - mówił. "Widziałem co najmniej sześcioro z nich; byli uwięzieni w autobusie i spalili się na moich oczach" - cytuje Associated Press jego słowa. Pan Baret powiedział, że pomagał wydobywać rannych i zwłoki z autobusu, zanim płomienie ogarnęły cały pojazd.

 

 

Agencje informują, że wiele ofiar zostało porwanych przez rwący nurt Romanche i wydobyto je dopiero po kilku godzinach."Wszędzie leżą zwłoki. To wygląda jak koniec świata. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem" - powiedział radiu France-Info jeden z naocznych świadków.

Przejazd autobusów 8-kilometrowym odcinkiem alpejskiej drogi, na której doszło do tragicznego wypadku, jest dopuszczalny tylko na podstawie specjalnego zezwolenia. Wymóg zezwoleń wprowadzono po podobnym wypadku w tym miejscu w latach 70., również z udziałem pielgrzymów. Agencja AP informuje, powołując się na francuskich strażaków, że autobus z polskimi pielgrzymami takiego zezwolenia nie miał.

Francuski dziennik "Le Figaro", który nazwał wypadek pielgrzymów powracających z sanktuarium maryjnego La Salette "najbardziej śmiertelną od pięciu lat w Europie" katastrofą autobusową, rozmawiał z Alain'em Berhaultem, merem gminy Vizille, na terenie której doszło do katastrofy.
Berhault podkreślił, że autokar z pielgrzymami nie powinien jechać tą drogą, na której obowiązuje zakaz ruchu dla autobusów. Pojazdy, których kierowcy decydują się zjeżdżać tą drogą - zgodnie z przepisami - powinny mieć obowiązkowo podwójny system hamulcowy. Dodał, że do katastrofy doszło niemal przy końcu stromego 8-kilometrowego zjazdu, gdzie droga skręca pod kątem 90 stopni. Zakręt był chroniony barierą, która pękła wskutek uderzenia autobusu.

Autokarem podróżowało 50 pielgrzymów w większości urodzonych w latach 1930-1950 z kilku parafii w woj. zachodniopomorskim. Podróżowali nim wierni ze Stargardu Szczecińskiego (najliczniejsi), Świnoujścia, Szczecina, Mieszkowic oraz Warszawy. Jechali też z nimi dwaj księża.

Robert Caban, właściciel firmy transportowej, do której należał 7-letni autokar marki Scania, zapewnia, że pojazd był sprawny technicznie. "Przed tym wyjazdem był na takim gruntownym przeglądzie w Niemczech i było wszystko w porządku" - powiedział. Caban zapewnia też, że dwaj kierowcy, którzy jechali autokarem byli "sprawdzonymi ludźmi" oraz że nie ma sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o przepisy dot. przestrzegania czasu pracy kierowców. "Staram się pilnować tego, żeby czas pracy był przestrzegany. Dodatkowo jeden z tych kierowców przed wyjazdem był na dwutygodniowym urlopie, więc o zmęczeniu chyba nie może być tu mowy" - powiedział.

Rzecznik Głównego Inspektora Transportu Drogowego Alvin Gajadhur zapowiedział, że w poniedziałek rozpocznie się kontrola w firmie transportowej, do której należał autokar. Podkreślił, że ITD na podstawie "wykresówek z tachografów" może sprawdzić czas pracy kierowców w firmie w okresie do 12 miesięcy wstecz.

Wypadkiem są poruszenie także Francuzi. Na miejsce tragedii był już premier Francji Francois Fillon, a prezydent Francji Nicolas Sarkozy przesłał kondolencje na ręce prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "W tych bolesnych dla Polski okolicznościach, chcę zapewnić o moim głębokim uczuciu i przekazać jak najszczersze kondolencje" - napisał prezydent Francji. Sarkozy wyraził solidarność narodu francuskiego z Polakami oraz poprosił o przekazanie "wyrazów współczucia rodzinom ofiar i rannych".

Do Francji przyleciał też prezydent Lech Kaczyński. w towarzystwie szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawła Stasiaka i przedstawicieli rządu. Możliwe, że ogłosi też w najbliższych dniach żałobę narodową.

Prezydencki minister Maciej Łopiński przekazał w imieniu prezydenta wyrazy głębokiego współczucia rodzinom ofiar i wszystkim poszkodowanym. Zapewnił też, że Kancelaria Prezydenta postara się zapewnić wszelką pomoc rodzinom oraz samym poszkodowanym także finansową." Będzie też pomagała w przetransportowaniu zainteresowanych rodzin do Francji. Pomoc finansową na wsparcie rodzin ofiar przekaże też premier Jarosław Kaczyński.

Na godzinę 7. rano w poniedziałek planowany jest wylot samolotu do Grenoble z lotniska w Goleniowie. Samolot ma zabrać członków rodzin ofiar wypadku autokaru. Na pokładzie samolotu ma znaleźć się także trzech lekarzy oraz policyjny psycholog.

Rodziny będą miały zapewniony transport na lotnisko przez władze samorządowe, które zadeklarowały, że udzielą im wszelkiego możliwego wsparcia w tym pomocy psychologów. Z każdej rodziny może polecieć tylko jedna osoba - taka była prośba wojewody. Jak wyjaśniał na konferencji prasowej po posiedzeniu centrum kryzysowego, być może tym samym samolotem wrócą do Polski również poszkodowani.

(022) 523 90 09 - to numer telefonu, pod którym można zasięgnąć informacji na temat wypadku. Numer uruchomiło Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

pap, em

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...