Porzucił psa przy słupie, zostawił kartkę. Nagrała go kamera
Porzucenie psa to czyn zabroniony, kwalifikowany jako jedna z form znęcania się nad zwierzęciem. Za takie zachowanie grozi kara nawet do kilku lat więzienia. Osoba, która porzuciła swojego podopiecznego w Kaliszu, powinna więc spodziewać się konsekwencji. Jej czyn został nagrany przez kamerę monitoringu, obserwującej dany fragment miasta.
Kalisz. Ktoś porzucił psa, przywiązując go do słupa
Schronisko dla Zwierząt w Kaliszu pisało o „ludzkiej podłości”, komentując całe zdarzenie. Chodzi o przywiązanie psa do słupa i pozostawienie zafioliowanej kartki z napisem: „do zabrania”. „Pies to żywa, czująca istota...opamiętajcie się, zanim zdecydujecie się na psa przemyślcie 1000 razy! Odpowiedzialność, świadomość, empatia – tego brakuje tak wielu ludziom” – zwracali uwagę aktywiści.
Zwierzę odnalezione na Wale Piastowskim w Kaliszu obecnie znajduje się na przewidzianej przepisami kwarantannie. Weterynarz musi stwierdzić, w jakim pies jest stanie. „Póki co nie znamy jego charakteru i zachowań. Psiak może wymagać pracy, nie wiemy z jakiego powodu został porzucony. Wstępne rezerwacje prosimy składać w biurze schroniska: 62 751 35 25. Ludzie, ogarnijcie się!” – apelowali wolontariusze.
Pracownicy schroniska zgłosili na Komendzie Miejskiej Policji przestępstwo polegające na porzuceniu zwierzęcia. Kwestię ukarania sprawcy powinien ułatwić fakt nagrania wszystkiego przez monitoring.
Pies porzucony na lotnisku
Porzucenia czworonogów niestety zdarzają się na całym świecie i w każdym miejscu. Niedawno pisaliśmy o przypadku pozostawienia zwierzęcia w porcie lotniczym. Szczeniak o imieniu Polaris został porzucony na międzynarodowym lotnisku w San Francisco. Jego właściciel, kiedy natrafił na problemy z dokumentami swojego podopiecznego, po prostu zdecydował się na porzucenie psiaka. Poleciał dalej bez swojego towarzysza, a Polaris zaopiekowali się pracownicy United Airlines, współpracujący z organizacją zajmującą się prawami zwierząt. Po ogłoszeniu możliwości adopcji, szybko znalazł się chętny. Po psa zgłosił się kapitan William Dale.
Posiadający rodzinę pilot podkreślał, iż ma nadzieje, że w jego domu Polaris znajdzie opiekę choć w połowie tak dobrą, jak ta otrzymana na lotnisku. – Niejeden pracownik mówił mi, że lepiej, żebym się opiekował pieskiem, bo inaczej... – opowiadał. Po spełnieniu warunków, czyli m.in. po odbyciu przez czworonoga kwarantanny, mógł on zostać oddany w ręce kapitana Dale'a. Wcześniej przez 24 godziny na dobę podlegał on opiece pracownikom lotniska.