Na tej granicy Rosja utrzymuje aż pięciokrotnie mniej żołnierzy. Niepokoi jednak inny fakt
Licząca blisko 200 km granica norwesko-rosyjska, która rozciąga się od Oceanu Arktycznego do trójstyku z Finlandią, jest jedną z najpilniej strzeżonych w całej Europie.
Granica NATO i Rosji
Warto przy tym pamiętać, że Norwegia była jednym z krajów, które w 1949 r. utworzyły NATO. Głównym celem powstania Sojuszu była obrona przed ewentualnym zaatakowaniem Zachodu przez Związek Radziecki – którego sukcesorem prawnym jest Rosja – i jego satelitów.
Co za tym idzie, po obu stronach norwesko-rosyjskiej granicy od dziesięcioleci znajdowały się znaczne garnizony wojskowe. Jednak jak poinformował wiceadmirał Niels Andreas Stensenes, szef wywiadu Norwegii, sytuacja po stronie rosyjskiej uległa gwałtownej zmianie.
Spod granicy z Norwegią na Ukrainę
Stensenes wyjaśnił, że Moskwa zredukowała swoje siły wojskowe przy granicy z Norwegią aż pięciokrotnie. Jak nietrudno domyślić się, odwołani spod granicy żołnierze zostali skierowani do walk na Ukrainie.
Jak wynika z szacunków norweskiego wywiadu, Rosjanie sformowali z tych żołnierzy trzy grupy batalionowo-taktyczne, których liczbność wyniosła ok. 3 tys. osób. Co najmniej połowa z nich zginęła nad Dnieprem. Ponadto, wspomniane jednostki straciły prawdopodobnie ok. 100 czołgów i pojazdów opancerzonych.
Siły strategiczne Rosji nie zostały zredukowane
Wiceadmirał Stensenes ostrzega jednak, że redukcji nie uległy tzw. siły strategiczne Rosji, które stacjonują na Półwyspie Kolskim, położonym niedaleko granic Norwegii i Finlandii. To siły, w skład których wchodzą m.in. okręty podwodne, zdolne do przenoszenia głowic atomowych.
Jakby tego było mało, Norwegowie po raz pierwszy od trzech dekad zaobserwowali, że stacjonujące na półwyspie okręty z głowicami na pokładzie zaczęły wypływać w morze na ćwiczenia.