Lech Wałęsa narzeka na inflację. Skarży się na małe porcje swoich posiłków
Wałęsa przyznał, że on sam zakupów nie robi, jednak przerażają go rosnące ceny produktów. – Na szczęście to moja żona codziennie chodzi na zakupy spożywcze. Cieszę się, że nie muszę oglądać tych kolosalnych kwot za produkty, które leżą na sklepowych półkach. Niemniej to z mojej kieszeni są one kupowane – mówił.
Lech Wałęsa narzeka na rosnące ceny
Były prezydent stwierdził, że „nie jest zadowolony” z faktu, iż dostaje „znacznie mniejsze porcje do zjedzenia na śniadania, obiady i kolacje”. – Żona zabiera mi wszystko i wydaje na swoje potrzeby. Nie wspomnę już o prezentach dla dzieci. Im też pomagam. Muszę, bo tego oczekują. Jak mówi popularne przysłowie: „Kto ma pszczoły, ten ma miód, kto ma dzieci, ten ma trud” – podkreślał.
Wałęsa obawia się, że może wrócić dojść do sytuacji, w jakiej znalazł się podczas niedawnej pandemii. – Najciężej finansowo miałem podczas pandemii koronawirusa. Przez lockdowny nie mogłem wtedy wyjeżdżać za granicę. Nie zarabiałem na moich wykładach. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze różnie może być. W Polsce niczego nie da się przewidzieć. Może za chwilę znów zostanę bez grosza... – mówił.
Czy Lech Wałęsa jest biedny?
Opisujący wywiad Lecha Wałęsy portal TVP Info podał, że były prezydent może liczyć na emeryturę od 11 do 13 tys. netto. Dziennikarze przypomnieli, że może on liczyć też na dodatkowe dochody z tytułu udzielanych za granicą wystąpień na uczelniach. Za swoje wykłady sprzed kilku miesięcy podobno otrzymał w Stanach Zjednoczonych ponad 200 tys. zł. Taką sumę podawał przynajmniej „Super Express”.
Wałęsa w ostatnim wywiadzie dla „Wprost” stwierdził, że chętnie wróciłby ze swoimi wykładami do USA. Dodał, że chętnie wybrałby się przy okazji na spotkanie z prezydentem Bidenem. Jest jednak, jak mówi, pewien problem. – Tam trudno się dostać, bo w Białym Domu wykładów nie chcą – oni tam głównie mówią, mniej słuchają – kwitował.