Dwaj Polacy odznaczeni przez Zełenskiego. Walczyli po stronie Ukrainy
Dekret, w którym ogłoszono nowych odznaczonych orderem „Za odwagę”, został opublikowany na oficjalnej stronie prezydenta Ukrainy. Dowiadujemy się z niego, że wśród wyróżnionych przez Wołodymyra Zełenskiego 21 lutego, znaleźli się dwaj Polacy. To Janusz Szeremeta ps. Kozak i Krysztof Tyfel, którzy walczyli jako ochotnicy w Legionie Międzynarodowym.Zginęli w trakcie walk na początku grudnia.
Prezydent Ukrainy odznaczył ich pośmiertnie za „osobistą odwagę okazaną w obronie suwerenności państwowej i integralności terytorialnej Ukrainy, wierność przysiędze wojskowej”. Order „Za odwagę” ustanowiono w 1996 roku. Przyznawany jest cudzoziemcom lub osobom nieposiadającym obywatelstwa.
Janusz Szeremeta mówił „Wprost”: Nie jestem tu dla medali
Z Januszem „Kozakiem” Szeremetą w sierpniu 2022 roku rozmawiała korespondentka „Wprost” w Ukrainie Karolina Baca-Pogorzelska. Polski ochotnik opowiadał jej o jednej z sytuacji, za którą miał zostać nagrodzony medalem. – Pracowaliśmy razem z piątym batalionem ochotników na ukraińskiej pozycji. Na początku było nas 12 przeciwko 30 ruskim i ich czołgom. Mieliśmy automaty i RPG, kompletna dysproporcja. Część naszych się wycofała i zostaliśmy we trzech. Ja, jeszcze jeden Polak, którego już w legionie nie ma i Ukrainiec, który jak szalony nawalał w ruskich, w końcu został ranny. Wzięliśmy javeliny, żeby rozwalić pojazdy wroga, ale wtedy okazało się, że albo javeliny, albo ranny – opowiadał.
– Javeliny zostały, a my zaczęliśmy się wycofywać. Walili w nas równo, bo musieliśmy przejść przez otwarte pole. Wtedy uderzyli gradami. Jedna z rakiet spadła pół metra od nas. Nie wiem, jak to się stało, czy to nie wybuchło, czy to poleciało w drugą stronę, ale nas tylko przysypała ziemia. Dotykaliśmy swoich głów, rąk, nóg w szoku, że żyjemy, bo to było aż niemożliwe. Zostawiłem więc chłopaków w powstałym rowie i pobiegłem 1,5 km do najbliższego blokpostu po pomoc – relacjonował dalej.
– Byłem w takim szoku, że w pierwszej chwili myślałem, że przybiegłem do ruskich. Ale to byli nasi, zorganizowali szybko transport i wyciągnęli bezpiecznie chłopaków. Teraz mam za tę akcję dostać jakiś medal, oczywiście bardzo się z tego cieszę, ale ja nie jestem tu dla medali, tylko dla siebie – podkreślał Janusz.