Mecenas Piotrowski kłamał o pobiciu?

Dodano:
Śledczy podejrzewają, że pełnomocnik rodziny Barbary Blidy nie został skatowany przez nieznanych sprawców - ujawnia "Rzeczpospolita". - Mogłem sam się przewrócić, bo ktoś dosypał mi coś do szklanki - przyznaje teraz adwokat.

- W tej chwili badane są dwa wątki w sprawie domniemanego pobicia Leszka Piotrowskiego. Jeden z nich zakłada, że do pobicia doszło. Drugi, że mecenas złożył fałszywe zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - mówi Jerzy Engelking, zastępca prokuratora generalnego.

Jeżeli Piotrowski kłamał, mówiąc, że został pobity, to może mu grozić dwa lata więzienia.

Piotrowski nie zgłosił pobicia od razu na policję. Dopiero trzy dni później, kiedy miał pojechać do łódzkiej prokuratury, która bada okoliczności śmierci Barbary Blidy, przysłał wyniki obdukcji i oświadczył, że został pobity. Sugerował, że mogło to mieć związek z którąś z prowadzonych przez niego spraw. Najważniejszą z nich jest reprezentowanie rodziny byłej minister budownictwa. Blida popełniła samobójstwo, gdy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przyszła ją zatrzymać.

Piotrowski sugeruje, że działanie przeciwko Blidzie mogło mieć motywy polityczne. "Rz" w sprawie pobicia mecenasa przeprowadziła własne śledztwo.

Piotrowski twierdzi, że został pobity po wyjściu z baru, do którego poszedł na piwo. Jak ustaliła gazeta, był to bar Harnaś przy ulicy Kościuszki w Katowicach. Bardzo blisko kancelarii, którą prowadzi adwokat. Właścicielka baru ma dość całej historii z Piotrowskim. - Ta policja, te przesłuchania, wizja. Klientów mi to odstrasza. Nieprzyjemna sprawa - złości się.

Przyznaje jednak, że jej pracownica widziała, jak pijany mecenas spadł ze stołka barowego. - Podnieśli go inni klienci, jeden nawet wyprowadził, ale zaraz wrócił. - Więcej mecenasa nie widzieliśmy - mówi. - Po co taki ktoś wchodzi do takiego baru - kręci głową.

Mecenas Piotrowski w rozmowie z "Rz" na początku mówił, że nie przypomina sobie, żeby upadł w barze. Po chwili jednak zmienia wersję. - Możliwe, że tak było - mówi. Zapewnia jednak, że przyczyną upadku nie był alkohol. - Teraz przypominam sobie, że dosiadł się do mnie młody człowiek. Możliwe, że coś mi dosypał - mówi Piotrowski. Przyznaje jednocześnie, że pił wódkę. To zupełnie nowa wersja. Do tej pory Piotrowski utrzymywał, że pił piwo i nie wspominał o żadnym mężczyźnie.

Jak ustaliła "Rz", okolica baru jest monitorowana przez kamery. Policja zabezpieczyła nagrania. Jedno z nich, zarejestrowane około godz. 21.30, przedstawia zataczającego się mężczyznę, który uderza głową w słup znaku drogowego, a następnie ręką w ścianę. Nagranie nie jest dobrej jakości. Biegli analizują zapis, by ustalić, czy kamera utrwaliła Leszka Piotrowskiego.

pap, ss

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...