Absurdalny pomysł europosła PiS. Chce zmian nazw na polskich lotniskach
Zdzisław Krasnodębski udostępnił na swoim profilu na Twitterze artykuł dotyczący skarg na instytucje publiczne we Francji za nadużywanie anglicyzmów. Za zażaleniami stoi grupa „Oser le francais” („Odważ się na francuski”). Jej członkowie ostro krytykowali władze miast oraz instytucje, które w oficjalnych komunikatach zamiast języka ojczystego posługują się zapożyczeniami z angielskiego.
Francuzi walczą z angielskimi zapożyczeniami
W podobnym tonie wypowiedzieli się także eksperci do spraw językowych z Akademii Francuskiej i przedstawiciele ministerstwa kultury Francji. Przypomnieli, że od 1994 roku obowiązują przepisy, w myśl których każdy napis lub ogłoszenie w przestrzeni publicznej, musi być sformułowane w języku francuskim.
Na liście słów, które zdaniem autorów skarg powinny zostać zmienione, znalazła się m.in. przyznawana przez resort kultury „French cinema award” a także organizowany przez straż pożarną z Clermont-Ferrand „konkurs wspinaczki linowej rope climbing”. Przedmiotem krytyki stał się również francuski departament Delty Rodanu za nazwanie karty miejskiej „Pass My Provence” oraz inicjatywa władz Paryża o nazwie „Hacking”, w której programie znalazł się m.in „start-up meeting”. Domagano się także zastąpienia popularnego „wifi” na „l'acces sans fil a internet”.
Europoseł PiS oburzony nazwami na lotnisku
Na zjawisku franglais zwrócił uwagę Zdzisław Krasnodębski. „Kiedy znikną reklamy kaleczące język polski? A z lotnisk »gejty« i »czekiny«?” – dopytywał europoseł PiS.
Politykowi odpowiedział jego partyjny kolega. Janusz Wojciechowski przypomniał ustawę o ochronie języka polskiego autorstwa Zdzisława Podkańskiego. „Ileż to razy będące przedmiotem drwin ze strony tych, którzy potrzeby ochrony języka nie rozumieli albo nie chcieli rozumieć?” – zastanawiał się komisarz Unii Europejskiej ds. rolnictwa.