Wiadomo, co znaleziono w pobliżu Nord Stream 2. Duńczycy ośmieszyli Putina
Przedstawiciele Kremla prezentowali różne teorie dotyczące wybuchów, które we wrześniu zniszczyły gazociągi Nord Stream. Siergiej Ławrow uznał, że USA były „bezpośrednio zaangażowane” w sabotaż, choć wcześniej Władimir Putin stwierdził, że odpowiedzialna jest Wielka Brytania. Kreml w obu przypadkach nie przedstawił jednak dowodów, a oskarżone kraje zaprzeczyły, że ponoszą winę.
Niedawno Władimir Putin poinformował, że wynajęty prze Gazprom statek odnalazł „podobny do anteny” obiekt, który znajdował się około 30 kilometrów od miejsc wybuchów. Jak przekonywał prezydent Rosji, przedmiot miał służyć do odbierania sygnału o detonacji ładunku.
Sprawą zajęła się Duńska Agencja Energii, która poinformowała, że z głębokości 73 metrów duńskie siły zbrojne wyłowiły tajemniczy obiekt. W akcji uczestniczył także przedstawiciel niemiecko-rosyjskiej spółki Nord Stream 2 AG. Jak podano w komunikacie, obiekt znajdował się tuż przy nitce gazociągu Nord Stream 2, miał kształt walca i ok. 10 cm średnicy. Okazało się, że nie jest to antena, lecz najprawdopodobniej pusta boja dymna, która nie stanowi zagrożenia.
Pieskow narzekał na śledztwo ws. Nord Stream
Przypomnijmy, 26 września zeszłego roku sejsmografy odnotowały kilka potężnych eksplozji w miejscu przebiegu dwóch nitek gazociągu Nord Stream. W sumie na gazociągach Nord Stream 1 i Nord Stream 2 odkryto cztery wycieki. Prezydent Rosji Władimir Putin zaprzeczył, że jego kraj ma z tym coś wspólnego. Jako głównych beneficjentów sabotażu gazociągu wskazał Polskę, Ukrainę i USA.
Według „New York Times", za przeprowadzonym sabotażem na gazociąg stoi „proukraińska grupa". Dziennik powołuje się na amerykańskich urzędników, którzy mieli dostęp do nowo pozyskanych informacji. W skład grupy mogli wchodzić zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie, przeciwnicy reżimu Władimira Putina. Amerykańska gazeta zaznacza, że nie ma dowodów na to, by prezydent Ukrainy lub ktoś z najwyższego dowództwa wojskowego był zaangażowany w operację. Nie ma również dowodów, by sabotażyści działali na polecenie Kijowa.