Odbudowali Jahydne po traumie, mają 40 tys. ochotników. Tak działa batalion Dobrobat
Anastazja Oleksijenko, Marzena Tarkowska, „Wprost”: Jaka była główna idea waszej inicjatywy?
Dobrobat nie był projektem biznesowym, powstał z powodów antykryzysowych. Na początku kwietnia 2022 r. obwód kijowski został wyzwolony z rosyjskiej okupacji i zdawaliśmy sobie sprawę, że skala zniszczeń jest ogromna. Nie myśleliśmy więc o stworzeniu znanego projektu i zebraniu tylu wolontariuszy, chcieliśmy po prostu pomóc ludziom. Do działania zmotywowała nas duża liczba ochotników, którą udało nam się zebrać w ciągu pierwszych dziesięciu dni – ponad 10 tysięcy osób. Zdaliśmy sobie sprawę, że możliwości są większe, niż mogliśmy sobie wyobrazić. Wtedy okazało się, że możemy pomóc innym obwodom Ukrainy i większej liczbie osób.
Co oznacza Dobrobat?
Zaczęliśmy od słów „ochotnicy” (ukr. dobrowolcy)" i „batalion”. Z tego powstał Dobrobat i zaczęliśmy działać. Logo zrobił dla nas projektant, który gdzieś usłyszał o naszej organizacji i wysłał nam swój pomysł mailem. Jest ono podobne do logo ukraińskich instytucji, ale po przyjrzeniu się można zauważyć, że składa się z czterech domów.
W ilu obwodach pracowaliście od początku istnienia projektu? Co udało się zrobić w tym czasie?
Obecnie pracujemy w siedmiu obwodach: kijowskim, czernihowskim, sumskim, mikołajowskim, zaporoskim, charkowskim i chersońskim. W tym roku pomogliśmy odbudować około 1000 obiektów. Prace dzielą się na dwie części: pierwsza to wywóz gruzu, a druga to całkowita odbudowa lub doraźna pomoc w montażu okien i konserwacji nieruchomości.
Jak wygląda selekcja osiedli i osób do pomocy? Czy macie listę oczekujących?
Są trzy możliwości uzyskania pomocy w Dobrobacie. Pierwszy – napisać do mnie w mediach społecznościowych. Drugi – zostawić prośbę na oficjalnej stronie z prośbą o pomoc lub na tablicy ogłoszeń, która także znajduje się na stronie. Wiele osób zostawiało tam ogłoszenia i od razu otrzymało pomoc od innych, zanim jeszcze zdążyliśmy je przeczytać. To znaczy, że ludzie pomagają sobie nawzajem. Trzeci to uzyskanie pomocy za pośrednictwem władz lokalnych.
Czy odbudowa domów ma sens tylko w tych regionach, które wymieniłeś, bo w innych jest zbyt niebezpiecznie?
Pracowaliśmy w Mikołajowie, kiedy był miastem frontowym, a obecnie w Chersoniu. Ale oczywiście nie będziemy działać tam, gdzie toczą się walki. Mimo to mamy dużo zgłoszeń do batalionów donieckiego, batalionu ługańskiego i krymskiego, więc już przygotowujemy się do odbudowy wszystkich regionów.
W rejonach, które są pod ostrzałem, staramy się nie robić większych remontów, bo dziś zamontujemy okna, a jutro znów zniszczy je uderzenie. Ale rozumiemy, że budynek nie może stać bez okien. Wilgoć spowoduje zagrzybienie i z nim też będziemy musieli walczyć, a to kosztuje. Dlatego staramy się zabetonować okna, aby budynek został zachowany.
W jakim stopniu otrzymujecie wsparcie finansowe? Znalazłyśmy na stronie zbiórki pieniężne, przy których widać 0 dolarów.
Obecnie wstrzymaliśmy wszystkie nasze zbiórki. Zbierając te fundusze, odbieramy je ukraińskim siłom zbrojnym. Ludzie mogliby wydać te pieniądze na przykład na samochody dla wojska. Na początku zbieraliśmy środki od osób prywatnych, ale proces pozyskiwania środków na naszą pracę ugruntował się. Pomagają nam darczyńcy, duże fundacje i ambasady. Nasze główne zapotrzebowanie to materiały budowlane, a duża belgijska fundacja chce nam wysłać pomoc w postaci łupków do krycia dachów, okien i narzędzi. Mamy też dużą grupę partnerów. Są firmy, które produkują materiały budowlane i dostarczają je nam za darmo. Mamy więc teraz dość sił i możliwości, by nie zbierać datków od ludzi.
Czy nadal jest tylu chętnych do pomocy, jak na początku? Jaka jest motywacja wolontariuszy, którzy chcą do nas dołączyć?
Do tej pory nie zdarzyła się sytuacja, w której zajęliśmy się obiektem, ale nie znaleźliśmy ludzi do pracy przy nim. Teraz nasza liczba wolontariuszy jest bliska 40 tys. Gdy tylko zacznie się kampania wiosenna, zwiększymy nasze siły i efekty pracy, ale oczywiście kluczowe będzie wygranie wojny.
Czy wynagradzacie w jakiś sposób wolontariuszom ich zaangażowanie?
Nie, bardzo często wolontariusze wydają własne pieniądze. Główny punkt zbiórki jest w Kijowie, ale czasami ludzie przyjeżdżają z innych obwodów, więc wydają pieniądze na bilety do i z punktu zbiórki. Jesteśmy im wdzięczni i staramy się organizować spotkania z nimi. Wspólnie wychodzimy, często gramy w niedzielę w piłkę, zapraszamy gwiazdy na zjazdy. Tym samym chcemy podziękować im za pracę, za poświęcenie swojego czasu i pieniędzy na pomoc.
W ubiegłym roku stacja BBC zrobiła głośny reportaż o wsi Jahydne i 130 mieszkańcach więzionych przez Rosjan w ciasnej piwnicy, przez blisko miesiąc. Wy działacie m.in. w obwodzie czernihowskim. Jaki jest stan psychiczny ludzi, których spotykasz? Jak dochodzą do siebie po tych wydarzeniach?
To, do czego tam doszło, było podstawową motywacją naszej działalności w Jahydnem. Pracowaliśmy przez całe lato i całą jesień. Odbudowaliśmy 22 budynki mieszkalne i kolejne 200 domów prywatnych, żeby mieszkańcy mieli odnowione dachy przed zimą. Chcieliśmy pokazać, że to jest nasz symboliczny gest wobec ludzi, którzy mieszkali tam w nieludzkich warunkach. Pokazać im, że może nasze rodzinne miasta i domy nie ucierpiały tak bardzo jak ich, ale na pewno im pomożemy i solidaryzujemy się z nimi.
Jakie są twoje obserwacje o ludziach, z którymi pracujesz w czasie wojny?
Mogę powiedzieć coś, co może nawet stać się naszą ideą narodową – nasza siła tkwi w jedności. Kiedy jesteśmy zjednoczeni, możemy naprawdę zrobić wszystko. Nie widziałem na świecie analogii do takiej organizacji wolontariackiej, jak nasza. Ludzie zbierają pieniądze na samochody i bayraktary, a ja myślę, że moglibyśmy zebrać pieniądze na czołgi, gdybyśmy musieli. To jest duch, który nas łączy i motywuje do nowych osiągnięć.
Bazując na waszych doświadczeniach, czy potraficie oszacować ile zajmie odbudowa wszystkich zniszczonych osiedli po wojnie w Ukrainie?
Nie znamy jeszcze wszystkich konsekwencji tej wojny, więc nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Wojna trwa. Ale co rozumiemy przez odbudowę? Czy oznacza ona odbudowę na miejscu starej chruszczowki? (potoczna nazwa budynku z wielkiej płyty lub cegły w krajach dawnego ZSRR – red.). Miasta w Ukrainie będą odbudowywane przez dziesiątki lat, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Mam na myśli to, że zmieni się ich koncepcja. Być może niektóre w ogóle nie zostaną odbudowane, ale staną się muzeami pod gołym niebem. Bo odbudowa kraju to nie tylko mieszkania, to także biznes i praca. Jeśli mówimy o Wschodzie kraju, to w dużych miastach, obok domów, były również duże przedsiębiorstwa. Gdzie ci ludzie mogą teraz pracować? Jestem pewny, że powstanie nowa koncepcja dla tych miast, które są teraz zniszczone – z miejscami pracy, z nowymi dzielnicami. Nie odbudujemy wszystkiego tak, jak wyglądało przed zniszczeniem. Powoli zmierzamy w tym kierunku. Mamy wiele pomysłów na takie koncepcje, ale ostatecznie będziemy mogli ruszyć z tym procesem dopiero po zakończeniu wojny.