Francuzi znów wyszli na ulice. Starcia z policją, podpalono jedną z ulubionych kawiarni Macrona
Przypomnijmy: od kilku tygodni przez Francję przetaczają się masowe protesty przeciwko reformie emerytalnej. Nierzadko mają one wyjątkowo burzliwy przebieg i przeradzają się w starcia z policją.
Co wywołało taki gniew we Francji?
Zgodnie z nowym prawem, wiek uprawniający do przejścia na emeryturę ma zostać podniesiony z 62 do 64 lat. Jednak to nie tylko sam fakt zmiany przepisów wywołał gniew wielu mieszkańców Francji.
Chodzi również o procedurę, w jakiej to nastąpiło. Rząd premier Elisabeth Borne był świadomy, że propozycja zmiany przepisów nie uzyska większości w parlamencie. W związku z tym wykorzystano art 49.3 francuskiej konstytucji, który umożliwia przyjęcie ustawy bez głosowania w parlamencie.
We Francji na ulice wyszło ponad 100 tys. osób
Jak donosi Reuters, w czwartek, 6 kwietnia, doszło do kolejnej fali protestów. W całym kraju wzięło w nich udział ok. 118 tys. uczestników. To znacznie mniejsza frekwencja, niż ta, którą można było zaobserwować w marcu. W szczytowym momencie na ulice wychodziło ponad pół miliona osób.
W miastach Lyon, Bordeaux i Nantes doszło do rozruchów, a policja była zmuszona użyć gazu łzawiącego wobec demonstrantów. Ponadto, w Lyonie grupa zamaskowanych mężczyzn dokonała dewastacji siedziby jednego z banków.
Najgroźniejsze rozruchy miały miejsce w Paryżu
Natomiast w Rennes kierowca ciężarówki próbował sforsować blokadę drogową, która została ustawiona przez demonstrantów. Próba sforsowania zakończyła się bójką.
Najgroźniejszy przebieg miały rozruchy w Paryżu. Członkowie antykapitalistycznej formacji Czarny Bok obrzucili policjantów kostką brukową i butelkami, a także zdemolowali słynną kawiarnię literacką „La Rotonde”, położoną przy bulwarze Montparnasse. Lokal, który został podpalony, to jedna z ulubionych miejscówek Emmanuela Macrona.