Ania Karwan: Nadanie płycie tytułu „Swobodnie" jest zwieńczeniem poszukiwań tego „swobodnie" w życiu i na scenie
Maciej Drzażdżewski, „Wprost”: Swoją najnowsza płytę zatytułowałaś „Swobodnie”. Czy właśnie tak się dziś czujesz, swobodnie?
Ania Karwan: Nadanie płycie tytułu „Swobodnie” jest zwieńczeniem poszukiwań tego „swobodnie” w życiu i na scenie. Utwór o tym samym tytule nie jest jednak do końca opowieścią o procesie transformacji, jaką przeszłam w ostatnich miesiącach. Napisałam w nim o swobodnym podaniu sobie dłoni i rozstaniu się z ludźmi, z którymi nie było mi już po drodze. Wtedy nie spodziewałam się jeszcze, że ta piosenka nada ton i hasło nie tylko całej płycie, lecz także moim relacjom, zarówno zawodowym, jak i prywatnym. Okazało się, że to hasło i to, co się za nim ukrywa, stało się w ostatnim czasie moim znakiem rozpoznawczym.
Teraz, kiedy, próbuję spojrzeć na siebie z dystansem, to uważam, że ta swoboda, tak w życiu codziennym, jak i na scenie jest moim olbrzymim sukcesem. Przestałam narzucać sobie presję, którą obciążałam się przez lata. Nie mam wobec siebie żadnych radykalnych oczekiwań. Staram się raczej zamienić wszelkie oczekiwania w ciekawość, co uzdrawia mi przestrzeń wokół.
Kiedy mówię „o, to ciekawe”, to zanika lęk, a w to miejsce pojawia się autentyczne zainteresowanie tym, co może się wydarzyć. W ten sposób hasło tej płyty z każdym dniem nabiera siły i rozpędu. Zatem tak, teraz czuje się swobodnie, a ta płyta w chwilach większego zamętu przypomina mi o tym, że wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być.