Czy Putin ma szansę na reelekcję w 2024 r.? Ten sondaż nie pozostawia złudzeń
Według pierwotnych założeń Moskwy, zakończona zdobyciem Kijowa inwazja na Ukrainę miała być kwestią dni, góra tygodni.
Rosja poniosła na Ukrainie ogromne straty
Plan szybkiego zwycięstwa spalił na panewce, a zamiast tego Rosja – podobnie jak Związek Radziecki w Afganistanie – uwikłała się w długą i krwawą wojnę.
Od czasu udanej kontrofensywy Ukrainy, która miała miejsce jesienią ubiegłego roku, linia frontu praktycznie nie uległa zmianie.
Jak wynika z najnowszych szacunków Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, od początku inwazji Rosja straciła nad Dnieprem ok. 196 tys. żołnierzy – zabitych, rannych czy wziętych do niewoli. Dla porównania, w trakcie trwającej blisko dekadę inwazji na Afganistan zginęło kilkanaście tysięcy radzieckich żołnierzy.
Zdecydowana większość Rosjan popiera Putina
Wydałoby się, że wspomniane statystyki zrujnują poparcie rosyjskiego społeczeństwa dla Władimira Putina. Niestety, tak się nie stało.
Centrum Lewady – czyli niezależna od Kremla, rosyjska organizacja badawcza – przeprowadziła w kwietniu sondaż, w którego wynika, że aż 75 proc. Rosjan popiera inwazję na Ukrainę.
– Poparcie dla Putina utrzymuje się na wysokim poziomie. Co więcej, poparcie rośnie pod wpływem agresywnej propagandy, która ciągle alarmuje o zagrożeniu ze strony Zachodu. Propaganda przekonuje, że nie ma wojny z Ukrainą, a jest wojna z Zachodem. Wcześniej różne organy władzy w Rosji kojarzyły się z korupcją, a w warunkach wojny wielu zaczęło uważać, że rządzący są kompetentni, a nawet religijni — skomentował w rozmowie z dziennikiem Rzeczpospolita Lew Gudkow, szef Centrum Lewady.
Nastroje przed wyborami prezydenckimi w Rosji w 2024 r.
To nie wszystko. Z badań organizacji wynika, że ponad połowa Rosjan – a dokładnie 55 proc. – nie wiedziałaby, na kogo oddać swój głos w wyborach prezydenckich w 2024 r., jeśli Putin nie byłby jednym z kandydatów.
Kolejne kilka procent zadeklarowało, że oddałoby do urny nieważny głos, a 15 proc. zapowiedziało, że w ogóle nie wzięłoby udziału w wyborach.
Zaledwie po kilka procent ankietowanych wskazało jako następcę satrapy Kremla takie postaci jak były prezydent Dimitrij Miedwiediew, premier Michaił Miszustin i właściciel Grupy Wagnera Jewigienij Prigożyn.