Jak UE pomaga PiS-owi wygrać wybory
Świadczą o tym badania opinii publicznej, które dopiero co zostały opublikowane, a które dotyczą reakcji Polaków na oszalałą politykę klimatyczną UE. Wynika z tego, że około 53 proc. wyborców ocenia negatywnie lub bardzo negatywnie działania Brukseli w tym obszarze. Tylko 39 proc. ją akceptuje całkowicie lub „raczej”. To miażdżące wyniki w sytuacji, gdy dotyczą w społeczeństwa, którego 80 proc. jest za obecnością ich państwa w Unii.
Nastąpiło tu wyraźne rozstrzelenie się polityki klimatycznej i ekologicznej Brukseli z nastrojami jednego z najbardziej proeuropejskich nacji, jaką są Polacy. Warto zwrócić uwagę, że sceptycyzm czy wyraźny sceptycyzm do działań UE w tej sferze deklaruje o kilkanaście procent więcej Polaków niż popiera rządzącą partię.
Nawet jeśli dodać do tego – co raczej oczywiste – wyborców Konfederacji, to cały czas widać, że nieufnych wobec Unii w tej kwestii jest prawdopodobnie także kilka-kilkanaście procent wyborców opozycji. Być może właśnie z tych powodów mogą zmienić swoje preferencje partyjne przy wyborach jesienią Anno Domini 2023.
To bieżączka – choć ważna. Jednak można pokusić się o szerszą refleksję. Sprawa ta jest dobrym przykładem na to, że elity unijne, czy też ich znacząca większość żyją w swoistej bańce. Ludzie dają im jednoznaczne sygnały: „basta” – ale oni nie chcą ich odczytywać. Oni wiedzą lepiej. To bardzo charakterystyczne nastawienie. Nie pierwszy to raz – i pewnie nie ostatni.
Generalnie euroelity uważają, że są przewodnikami stada, a stado ufnie i bez dyskusji ma kroczyć za nimi. Pytania są zbędne, kierunek został dawno wyznaczony i jego radykalizmu nie zmieniła nawet pandemia, choć wydawało się, że akurat wtedy, podczas COVID-19 i w związku ze wszystkimi gospodarczymi i społecznymi konsekwencjami związanymi z zarazą, powinno się weryfikować ideologiczne plany. Tak się jednak nie stało. Wręcz przeciwnie: ekolodzy i ideolodzy ocieplenia klimatycznego przykręcili śrubę ekoradykalizmu. Czyżby dlatego, że spodziewają się, że w kolejnej kadencji Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, po lipcu 2024, będzie trudniej forsować te plany, które nijak się mają do rzeczywistości gospodarczej całej UE-27?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.