Łukaszenka ujawnił rosyjski sekret? Powiedział o wiele za dużo
Rosyjska państwowa agencja TASS w sobotę 13 maja poinformowała, że w przygranicznym mieście Klince rozbił się helikopter. Tłumaczono wstępnie, że przyczyną katastrofy miał być pożar silnika. Świadkowie donosili jednak wcześniej o eksplozjach. Serwis Readovka podał, że maszyna prawdopodobnie należała do ministerstwa obrony Rosji.
Katastrofy lotnicze w Rosji
W sieci szybko pojawiły się już nagrania rozbitego śmigłowca Mi-8. Widać było na nich płomienie. „Sądząc po kamuflażu i obecności spadochronu ratunkowego, z dużym prawdopodobieństwem śmigłowiec nadal należy do departamentu wojskowego” – podawali dziennikarze.
Następnie źródła rosyjskie poinformowały o katastrofie kolejnej maszyny. Do drugiego zdarzenia miało dojść w pobliżu miejscowości Mrówka. Rozbić miał się bombowiec Su-34. Ukraińskie źródła podawały, że obie maszyny zostały przypadkowo zestrzelone przez samych Rosjan.
„Helikopter miał rozbić się w miejscowości Klińce w obwodzie briańskim w Rosji. Przed upadkiem podobno długo krążył nad miastem, potem nastąpił wybuch, a po nim runął na dom prywatny” – podawał jeden z telegramowych profili, zajmujących się wojskowością.
Dodatkowo dzień wcześniej Ministerstwo Obrony Rosji przekazało, że „wojskowy śmigłowiec Mi-28 rozbił się podczas lotu treningowego na Krymie”. Do katastrofy miało dojść w okolicy miejscowości Dżankoj. Niezależni dziennikarze mieli pewne problemy ze4 zweryfikowaniem wszystkich tych informacji. Z pomocą przyszedł im jednak niespodziewanie prezydent Białorusi.
Łukaszenka powiedział za dużo?
Aleksander Łukaszenka podczas spotkania z wojskowymi swojego kraju zalecił armii, by pozostawała w stanie gotowości pierwszego stopnia. Tłumaczył taką potrzebę właśnie „wypadkami lotniczymi w Rosji”. – Po zdarzeniu obok nas, w obwodzie briańskim, gdzie zestrzelono cztery samoloty, musimy reagować – mówił.
Agencja Reutera zwróciła uwagę na słowa białoruskiego przywódcy. Jej reporterzy podkreślali, że najprawdopodobniej przez przypadek białoruska, a później światowa opinia publiczna dowiedziała się, jakie naprawdę były rozmiary katastrofy w Rosji.
Informację o zestrzeleniu grupy desantowej, składającej się z czterech jednostek, podawał też w sobotę portal Kommiersant. Zniszczeniu miały ulec bombowiec Su-34, myśliwiec Su-35 oraz dwa śmigłowce Mi-8. Rosyjscy dziennikarze dodawali, że wszystko miało związek z ukraińskim atakiem, do którego doszło w obwodzie czernichowskim. O stracie czterech jednostek powietrznych donosili też niektórzy rosyjscy blogerzy.