Jewgienij Prigożyn o sytuacji w Biełgorodzie. „Gdzie w tym czasie było wojsko?”
Rosyjskie media w odniesieniu do sytuacji w obwodzie biełgorodzkim zaznaczyły, że do miasta Grajworon weszły „grupy dywersyjno-rozpoznawcze Sił Zbrojnych Ukrainy”. W obronę rejonu miała być zaangażowana straż graniczna. W wyniku strzałów miał zginąć mężczyzna. Jewgienij Prigożyn został poproszony o komentarz do sytuacji za pośrednictwem biura prasowego należącego do niego firmy Concord.
Szef Grupy Wagnera podkreślił, że „nie po raz pierwszy słychać wybuchy i giną ludzie w obwodach biełgorodzkim, kurskim i briańskim”. Prigożyn zapewnił, że wojsko jest na granicy, a straż graniczna sprawdza dokumenty. – Uważam, że straż graniczna dzielnie i z odpowiedzialnością odparła grupy dywersyjno-rozpoznawcze, ale gdzie w tym czasie było wojsko? To wielkie pytanie, które należy zadać kierownictwu departamentu wojskowego – powiedział założyciel prywatnej firmy wojskowej.
Atak w Rosji przy granicy z Ukrainą. Jewgienij Prigozyn wskazał winnych ws. sytuacji w Biełgorodzie
– O ile mi wiadomo, departament wojskowy nie zadaje sobie trudu wzmocnienia naszych granic, skąd może nadejść ukraińska armia. Są do tego zobowiązani, to ich bezpośrednia odpowiedzialność. Jeśli nie mogą atakować, to to nie jest Ministerstwo Ofensywy, tylko Ministerstwo Obrony, a ich obowiązkiem jest obrona kraju. Jeśli teraz mówią, że przybyli na ratunek to jest to nic innego jak kolejna kampania PR-owa nieudolnych PR-owców – kontynuował Prigożyn.
Założyciel Grupy Wagnera odniósł się także do budowanych za miliardy wzmocnień w obszarach przygranicznych, które nie zdały egzaminu. Prigożyn skomentował, że „dochodzi do marnotrawienia publicznych pieniędzy i brakuje zarządzania”. – Zamiast zapewnić bezpieczeństwo państwu, jedni obcinają fundusze, a inni się wygłupiają. Nie ma zarządzania, chęci i osób, które chciałyby bronić swojego kraju. Mówiłem o tym wiele razy. Niestety, wciąż w tym tkwimy – podsumował.