Incydent w trakcie wizyty Zełenskiego. „Ksiądz” w biegł na ulicę i rzucił „klątwę”
We wtorek 6 lipca prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski udał się z jednodniową wizytą do Bułgarii. Podczas przejazdu prezydenckiej kolumny przez Sofię doszło do niecodziennego zdarzenia.
Incydent podczas wizyty w Sofii
Na nagraniu, które trafiło do sieci, widać mężczyznę ubranego w czarne szaty i wymachującego krzyżem, który biegnie w stronę przejeżdżających samochodów i „przeklina” prezydenta Ukrainy. „Klątwa, Zełenski, faszystowska Ukraina, źli ludzie Zachodu!” – miał wykrzykiwać.
Policjanci rzucili się na niego i szybko go obezwładnili, a kolumna bez zakłóceń pojechała dalej. Później okazało się jednak, że mężczyzna nie był prawdziwym księdzem. Niezależny, białoruski kanał NEXTA poinformował, że w rzeczywistości Zełenskiego „wyklął” miejscowy, prorosyjski polityk Atanas Stefanow. Działacz w przeszłości wielokrotnie organizował w Sofii antyukraińskie akcje.
Podczas wizyty w Bułgarii Zełenski spotkał się z premierem Nikołajem Denkowem i prezydentem Rumenem Radewem. Spotkanie to było o tyle znaczące, że Rumen Radem nie ukrywa swojego negatywnego stosunku wobec wspierania Ukrainy przez Zachód. Jego zdaniem takie działania tylko eskalują sytuację na froncie, zamiast doprowadzić do zakończenia rosyjskiej inwazji.
Prezydent Bułgarii przeciwko dostawom broni dla Kijowa
W pierwszych słowach po przyjeździe Wołodymyra Zełenskiego prezydent Bułgarii zapewnił o swojej solidarności z narodem ukraińskim, a w szczególności z ofiarami okrutnej wojny. – W pierwszych miesiącach po inwazji Rosji wyciągnęliśmy pomocną dłoń do tysięcy Ukraińców, którzy zostali zmuszeni do ucieczki. Wielu z nich zostało w naszym państwie i nadal otrzymuje od nas pomoc – podkreślił.
Rumen Radew przypomniał jednak swoje wcześniejsze stanowisko i po raz kolejny zaznaczył, że jest przeciwny dostarczaniu Ukrainie broni. Tym razem wspomniał nie tylko o zaognianiu sytuacji na froncie, ale również osłabianiu potencjału obronnego Bułgarii w czasach, gdy sytuacja w regionie jest daleka od spokojnej.
Przywódca Bułgarii tłumaczył, że działania Zachodu prowadzą do tego, że to co dzieje się obecnie w Ukrainie, przekształca się w wojnę na wyniszczenie i prowadzi nie tylko do ogromnych szkód i zwiększenia liczby ofiar, ale także napięć społecznych. W opinii bułgarskiego prezydenta, nie ma szans, aby zakończyć wojnę na froncie, a dostawy broni sprawiają, że coraz trudniej jest doprowadzić do jej zakończenia.
Spięcie prezydentów
Na te słowa ostro zareagował Zełenski. Ukraiński prezydent wytknął Rumenowi Radewowi, że mówiąc o rosyjskiej inwazji używa słowa konflikt, które jest jego zdaniem co najmniej niestosowne. – Gdyby to był konflikt, naszego kraju nie opuszczałyby miliony ludzi. Na naszym terytorium toczy się wojna. Jedna z prób szantażu podejmowanych przez Rosję jest związana z cenami nośników energii, a potem z opanowaniem zaporoskiej elektrowni atomowej. Jej opanowanie to nie konflikt, to wojna – mówił polityk. – Ukraińcy walczą teraz, by wojna nie przyszła tu czy do Polski lub innego kraju – dodał.
Zełenski zapytał swojego bułgarskiego odpowiednika o to, co by zrobił, gdyby był na jego miejscu. – Jakby się pan czuł, gdyby nie daj Boże, był pan w mojej sytuacji i nie mógł liczyć na pomoc tych, którzy wyznają takie same wartości. Powiedzielibyście Putinowi: bierz bułgarskie terytorium? – dopytywał.