Tusk stawia wszystko na jedną kartę. „Jeśli się uda, to reszta opozycji będzie miała wielki problem“

Dodano:
Donald Tusk przemawia podczas marszu 4 czerwca Źródło: PAP / Paweł Supernak
Zapowiedziany przez Donalda Tuska na 1 października „marsz miliona serc“ to odważny, ale ryzykowny krok. Aby chwilę przed wyborami zgromadzić na ulicach Warszawy tłum porównywalny z pielgrzymkami Jana Pawła II w czasach PRL, potrzeba impulsu znacznie silniejszego niż postulat „odsunięcia PiS od władzy“. Czy coś takiego się wydarzy, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że jeżeli plan wypali, dla reszty opozycji może zabraknąć paliwa na finiszu kampanii. Co wtedy?

Choć sondaże nie pokazują dzisiaj znaczącego odbicia Koalicji Obywatelskiej, pod wieloma względami marsz 4 czerwca był strategicznym sukcesem Donalda Tuska.

Po pierwsze, dopisała frekwencja. Bez względu na to, jak bardzo propagandyści jednej albo drugiej strony manipulowali liczbami. Po drugie, udała się mobilizacja elektoratu spoza Warszawy, który często z własnej inicjatywy przyjechał do stolicy. Po trzecie, PiS nie miało żadnej sensownej kontry na ten dzień, przez co KO zagospodarowała początek czerwca medialnie i narracyjnie. Po czwarte, pomimo udziału w marszu innych partii opozycyjnych, ich obecność była marginalna. Od strony realpolitik, Tusk umocnił się na pozycji niekwestionowanego lidera całego obozu. I wreszcie, po piąte, dobrze wykorzystał moment politycznego wrzenia, zogniskowanego wokół „Lex Tusk“.

I teraz pytanie za milion dolarów, albo milion wyborców. Czy ten sukces można powtórzyć? Ba. Czy można go przebić?

Właśnie z taką, godną kasyna zagrywką, w środę 19 lipca wystąpił Donald Tusk.

Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...