Kidawa-Błońska chce w referendum cztery razy „tak”. Prawdziwe stanowisko czy wpadka?
Małgorzata Kidawa-Błońska jeszcze w poprzednich wyborach była jedną z najważniejszych kandydatek do Sejmu z Koalicji Obywatelskiej. W tych zaplanowanych na jesień wystartuje już jedynie do Senatu. Najnowsza wpadka posłanki może tłumaczyć, dlaczego powoli odsuwana jest na dalszy plan w swojej partii. Chyba, że nie ma mowy o wpadce, a jedynie o ujawnieniu skrywanych poglądów.
Kidawa-Błońska spytana o referendum
Pytanie o referendum padło podczas wywiadu w Onecie. Małgorzata Kidawa-Błońska została zapytana o sondaż, z którego wynikało, że połowa Polaków zamierza wziąć udział w wydarzeniu towarzyszącym wyborom powszechnym do Sejmu i Senatu. Oznaczałoby to, że wyniki tego głosowania byłyby wiążące.
– Co pani zrobi, żeby Polacy nie poszli, albo nie wzięli udziału w tym referendum, skoro 50 proc. chce w nim zagłosować? – pytała Magdalena Rigamonti Małgorzatę Kidawę-Błońską. Polityk Koalicji Obywatelskiej przyznała, że pytania szykowane na referendum ją „zaskakują”.
– Na każde z tych pytań odpowiedź będzie „tak” i wszyscy o tym wiemy. PiS wymyślił sobie świetny sposób na to, że zrobić doskonałą możliwość prowadzenia kampanii wyborczej poza kampanią wyborczą – oceniała Kidawa-Błońska.
Kidawa-Błońska uważa, że Polacy chcą podwyższenia wieku emerytalnego?
Warto przypomnieć, że odpowiedź cztery razy „tak” oznacza, że Kidawa-Błońska byłaby za wyprzedażą polskiego majątku narodowego, podwyższeniem wieku emerytalnego, przyjęciu nielegalnych migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu oraz usunięciem zapory na granicy z Białorusią. Jej partia publicznie deklarowała tymczasem zupełnie przeciwne poglądy.
– Referendum powinno być rzeczywiście w ważnych sprawach dla Polaków i powinno być pozapartyjne. To referendum jest wyłącznie partyjne i wyłącznie tylko po to, żeby PiS mógł wykorzystać te pieniądze – dodawała polityk.