Afera mailowa. Nieoficjalnie: ABW weszła do domu policjanta z Poznania
Jak dowiedziała się nieoficjalnie „Gazeta Wyborcza”, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) zjawili się w okolicy Śremu niedaleko Poznania w ubiegłym tygodniu. W jednym z domów mieszka tam 43-letni aspirant sztabowy, który służy w oddziałach prewencji w Poznaniu.
Afera mailowa. ABW weszło do domu policjanta
Według informatorów „GW”, agenci przybyli na miejsce z postanowieniem „o żądaniu wydania rzeczy”, wydanym przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Chodziło o śledztwo w sprawie wycieku maili z prywatnej skrzynki byłego szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka.
Z ustaleń dziennika wynika, że funkcjonariusze zabrali policjantowi komputer i odjechali, a właściciela sprzętu nie przesłuchano ani w charakterze podejrzanego, ani świadka. „Śledczych interesuje założona przez policjanta skrzynka mailowa, podobno miała zostać użyta do przejęcia maili z konta Michała Dworczyka” – podała nieoficjalnie gazeta.
Rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak powiedział w rozmowie z „GW”, że komenda nie dostała w tej sprawie żadnej informacji z prokuratury lub innych służb. Poznańscy policjanci mają być zszokowani całą akcją.
Wyciekły maile ze skrzynki Michała Dworczyka
Afera mailowa wybuchła w czerwcu 2021 r. W sieci, początkowo w komunikatorze Telegram, a potem na stronie Poufna Rozmowa, zaczęły pojawiać się maile, które miały zostać wykradzione z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka, ówczesnego szefa Kancelarii Premiera. Wśród nich znalazła się korespondencja z przedstawicielami rządu na czele z Mateuszem Morawieckiem, politykami partii rządzącej, czy doradcami premiera. Rzekome maile dotyczyły m.in. strategii komunikacyjnych rządu, walki z koronawirusem, polityki zagranicznej czy zakupów dla armii.
Wciąż nie wiadomo, kto stoi za wyciekiem maili. Prokuratura od dwóch lat prowadzi śledztwo w tej sprawie, ale nie ma informacji, by postawiła komuś zarzuty. Rząd twierdzi, że za włamaniem na skrzynkę Dworczyka stoją Rosjanie.
Rząd nie potwierdził autentyczności maili, ale też ich nie zdementował. Prawdziwość niektórych wiadomości potwierdzili jednak politycy, których one dotyczyły m.in. Jacek Sasin.