Korwin-Mikke snuje intrygę. Jego wypowiedzi miały zostać użyte na korzyść Kariny Bosak
W niedzielnych wyborach Konfederacja osiągnęła najniższy wynik spośród pięciu komitetów, które pokonamy wymagany próg. Ostatecznie ugrupowanie zdobyło 7,16 proc. głosów, co przełożyło się na 18 mandatów poselskich. Do Sejmu nie udało się dostać nawet weteranowi Januszowi Korwin-Mikkemu, który został wyprzedzony przez Karinę Bosak – żonę Krzysztofa Bosaka.
– Myśmy nie starali się być partią przebojową. Staraliśmy się raczej nie odróżniać od innych partii. Uważam, że trzeba było iść bardzo ostro do przodu, żeby się różnić. Ale to była inna koncepcja. Ja do tej koncepcji nie bardzo pasuję – doszukiwał się powodu porażki Korwin-Mikke w rozmowie z naszą dziennikarką. Podczas wieczoru wyborczego mówił, że „idiotyzmem było chowanie do szafy jego i Brauna”.
Korwin-Mikke dostał zakaz wypowiedzi po słowach nt. pedofilii
Faktycznie na krótko przed wyborami polityk został poproszony o „spokojne nierobienie niczego do końca kampanii”. – Nie twittować, nie pisać, nie wypowiadać się, odpocząć. Jeżeli ktoś wjeżdża w nas z boku, jak autobusem, różnymi tezami nieprogramowymi i jego swobodnymi przemyśleniami, które, delikatnie mówiąc, nie są popularne wśród Polaków, to musimy na to reagować – tłumaczył sztabową decyzję Przemysław Wipler.
Wypowiedzią polityka, która przelała u sztabu szalę goryczy, była ta dotycząca afery pedofilskiej „Pandora Gate”. – Normalny mężczyzna nie planuje seksu, normalny mężczyzna rozmawia z dziewczyną, chce ją lepiej poznać i czasami się myli. Nie można winić nikogo za to, że pomylił osobę, która ma lat 12 z osobą, która ma lat 18 – komentował Korwin-Mikke.
W ruch za tym przez oponentów wyciągnięte i przypomniane zostały liczne wypowiedzi polityka nt. pedofilii z ostatnich lat. A było ich wiele, za co był on m.in. zgłaszany do prokuratury.
Zdaniem Korwin-Mikkego, wypowiedź nt. pedofilii została zmanipulowana
Korwin-Mikke uważa jednak, że fragment wypowiedzi, który wywołał największy szum, został wyciągnięty z kontekstu. Wspomniał o tym podczas internetowego spotkania z wyborcami, na którym rozliczał kampanię.
– Była sprawa, gdzie wynikła afera z tymi youtuberami. Ja w ogóle nie znając sprawy nie wiedziałem, że to taka ogromna w ogóle rzecz. Nie oglądam specjalnie telewizji. Nigdy nie wiem o co chodzi. Nagrałem takie coś, że jak są tacy youtuberzy, to trzeba ich postawić przed sądem i koniec – tłumaczył polityk.
– I, proszę sobie wyobrazić, wycięto z tej mojej wypowiedzi potem połowę drugą, gdzie była mowa, żeby stanęli przed sądem i wyszło, że Korwin Mikke broni youtuberów. I poleciała tutaj afera, bo zaczęto mi nagle wyciągać jakieś dawne wypowiedzi, prawdziwe zresztą – stwierdził.
Korwin-Mikke rozważa głębszą intrygę
Polityk przyznał, że faktycznie został poproszony o niewypowiadanie się, czego planował przestrzegać. Nie mógł sobie jednak pozwolić na taką zniewagę, jaką było poinformowanie o tym opinii publicznej przez Przemysława Wiplera. Dodał także, że Konfederacja popełniła błąd przepraszając kilkukrotnie za niego, ponieważ „nikt nie chce partii, która popełnia błędy”.
W wypowiedzi Korwin-Mikkego pojawiła się również insynuacja, jakoby działania mające na celu odsunięcie go, miały być wcześniej ustalony, aby mandat uzyskała Karina Bosak. – Miła, skądinąd – wtrącił. Jako alternatywę postawił „zwykłą głupotę”.
Po przegranych wyborach zarząd partii zdecydował o zawieszeniu Janusza Korwin-Mikkego w prawach członka. Został także usunięty z Rady Liderów Konfederacji.