Przeciwnik aborcji kontra obrońcy delfinów. Protest przed ambasadą Japonii

Dodano:
Protest grupy Warsaw Dolphin Defenders przeciwko polowaniom w Taiji, Warszawa, 7 listopada Źródło: WPROST.pl
Aktywiści z grupy Warsaw Dolphin Defenders przekazali list do ambasadora Japonii w Polsce. To ich sprzeciw wobec polowania na delfiny i niewolenia zwierząt w wodnych parkach rozrywki. Protest był spokojny, ale w pewnym momencie doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań.

Niewiele potrzeba, by w Alejach Ujazdowskich w Warszawie odtworzyć okrytą złą sławą japońską zatokę Taiji. We wtorek, 7 listopada, przed Wydziałem Informacji i Kultury Ambasady Japonii aktywiści z grupy Warsaw Dolphin Defenders rozwiesili niebieską plandekę na słupkach, uginającą się jak wodne fale. Była poplamiona czerwoną farbą. Na niej położono kartonowe delfiny przedstawiające różne gatunki, na które do marca 2024 roku będą polować japońscy rybacy, w ramach tegorocznego sezonu. Jest powód dla, którego widoczny na zdjęciu delfin szary (Risso) ma blizny. Pochodzą z potyczek z innymi osobnikami. Obok niego „pływają” m.in. najpopularniejszy butlonos, bardzo pożądany przez delfinaria.

Kartonowe podobizny delfinów, na które poluje się w Taiji

Polowania na delfiny w Japonii. Tak rozbija się ich stada

Protest zaczął się bardzo spokojnie. Jeden z organizatorów, Edwin Radzikowski, okazał policjantowi dowód osobisty i wszedł do ambasady, by zostawić w sekretariacie długi list sprzeciwu zaadresowany do ambasadora Japonii w Polsce, Akio Miyajimy. To reakcja na kolejny sezon polowań na delfiny w prefekturze Wakayama. W sezonie, który rozpoczął się 1 września, do zniewolenia lub zabicia przeznaczono 1824 osobniki różnych gatunków. List został odczytany na głos.

– Czy „piękną harmonią” można nazwać polowania na dzikie delfiny, ich brutalne mordowanie, topienie, przejeżdżanie łodziami po ich ciałach i ranienie śrubami motorowymi?. Czy ten lukratywny biznes, jakim jest sprzedaż delfinów do oceanariów, nie kładzie cienia na honor Cesarstwa Japonii i nie jest w totalnej opozycji do „pięknej harmonii” ery Reiwa? (…) – czytał treść listu Radzikowski (Reiwa to trwający okres panowania cesarza Naruhito – red.).

W liście zwrócono uwagę na brutalne praktyki, które od lat towarzyszą polowaniom.

– Te pręty, którymi myśliwi-bandyci zaganiają delfiny do zatoki uszkadzają im słuch. Nawet te zwierzęta, które będą wypuszczane na wolność, są wybrakowane. Te polowania to nie jest tylko dramat zabitych i zniewolonych! – mówiła przez megafon Katarzyna Kozak, jedna z organizatorek. Protestujący zwracali też uwagę na okrutny los najmłodszych delfinów, które w wyniku polowań i odbierania im rodziców zostają osierocone.

– Te młode ssaki, pozbawione opieki rodzicielskiej, straumatyzowane widokiem polowania, często widokiem mordowanych rodzin, przeważnie nie przeżywają lub są atakowane przez inne drapieżniki. Jak można być tak okrutnym? – pytał Edwin.

Na proteście padło też wiele innych mocnych słów o myśliwych, m.in. „zwyrole”. – Czy myśleliście o tym, że w Polsce, gdzie myślistwo ma długie tradycje, takie słowa mogą zniechęcić do waszej inicjatywy? – pytałam Katarzynę Trzaskowską, jedną z uczestniczek.

– Gdy mówimy, że myśliwi to patologia? Bo to prawda, ich zachowanie jest patologiczne – mówiła. Dla Katarzyny sprzeciw wobec polowań, zarówno w Polsce, jak i w Japonii jest tak samo ważny. Chce, by ludzie byli świadomi tego, co dzieje się w zatoce od września do marca.

– Od kiedy zaczęły się protesty, delfiny w Taiji są mordowane pod plandekami. W ich kręgosłup jest wbijany specjalny pręt i przerywany jest rdzeń kręgowy. Następnie otwór jest zatykany korkiem, aby krew nie barwiła wody – zaznaczyła.

Zachód słońca nad zatoką Taiji. Co oznaczają kolory zatok?

Listopadowy wieczór sprawił, że nad tą umowną japońską zatoką w czasie warszawskiego protestu zaszło słońce. Wiele takich zachodów słońca oznacza ważący się los dla stada zagonionego przez rybaków z oceanu do płytszej zatoki. Decyzja o tym, czy zostaną ubite u rzeźnika nieopodal czy trafią do wodnych cyrków, nie zawsze zapada od razu. To tak zwany dzień „czarnej zatoki” – selekcjonerzy dopiero następnego dnia podejmą decyzje, czy je zabić czy sprzedać. Zdenerwowane zwierzęta, po stresującym polowaniu, pływają wtedy w kółko i wystawiają pionowo głowę z wody, wyczuwając, że dzieje się coś złego.

W czasie protestu chodnikiem wzdłuż plandeki przechodziła kilkuletnia dziewczynka z tatą. Zauważyła delfiny „w wodzie” na wysokości jej wzroku. Zareagowała na nie radośnie i pomachała rękoma, jakby udawała, że pływa. Trudno nie ulec ich urokowi, z czego od lat korzystają wodne cyrki zmuszające ssaki morskie do wykonywania efektownych, ale bezsensownych sztuczek. To właśnie m.in. z myślą o uświadamianiu turystów, rodziców, ale także starszych dzieci, powstał film dokumentalny „Reiwa”, przygotowany przez tych samych aktywistów, o którym więcej na końcu.

Protestujących minął także przechodzień, Azjata, nie wiem, czy Japończyk. Zareagował bardzo życzliwie, był uśmiechnięty i zrobił im zdjęcie.

Na początku wydawało się, że przyjaźnie jest nastawiony także mężczyzna, który powiedział Edwinowi, że delfiny są ważne, ale protesty „trzeba zacząć od dzieci”. Radzikowski odpowiedział, że z myślą o dzieciach takie protesty także są organizowane. Wtedy mężczyzna zmienił ton i powiedział coś o „lewackim Greenpace”. Następnie, już bardziej podminowany, zaczął rozmawiać z protestującymi kobietami, które trzymały plakaty z napisami po angielsku, m.in. „Stop Taiji”.

Powiedział im, że na pewno aktywiści są ateistami i zwolennikami aborcji, bo właśnie tacy ludzie „roztkliwiają się nad małymi zwierzątkami”. Zrobiło się nieprzyjemnie, ale uczestniczki załagodziły tę dyskusję. Na prośbę organizatora w stronę mężczyzny podeszli policjanci, którzy obserwowali protest z drugiej strony i nie widzieli tej wymiany zdań. Ten widok wystarczył, żeby mężczyzna powiedział jeszcze kilka słów i się oddalił.

Warsaw Dolphin Defenders przygotowali film „Reiwa”

Byli tacy przechodnie, którzy wyraźnie przebodźcowani hałasem w mieście uciekali od megafonu. W autobusie po drugiej stronie ulicy protest wzbudził zainteresowanie, dwie dziewczynki przyglądały się migającym światłom radiowozów i plakatom. Niektórzy kierowcy samochodów, czekający na czerwonym świetle uchylili okna, żeby posłuchać, o czym jest mowa. W pewnym momencie młoda kobieta zapytała, czy jest jakaś petycja do podpisania.

Przechodnie dostawali też ulotki o wspomnianym filmie dokumentalnym „Reiwa” (dostępnym na YouTube), który ma uświadamiać widzów o celach polowań na delfiny w różnych miejscach na świecie. Jest w nim także mowa o szkodach wyrządzanych zwierzętom przez zniewolenie. – Nie, nie mogę takich rzeczy oglądać – powiedziała kobieta, która zainteresowała się petycją. Wtedy organizatorka wyjaśniła jej, że w filmie celowo nie ma krwawych scen, po to, żeby można go było pokazywać uczniom.

Złośliwi zawsze interesują się tym, kto finansuje organizacje prozwierzęce i taki protest, podając w wątpliwość czy chodzi tylko o dobro zwierząt i zmianę prawa zgodną z przekonaniami aktywistów – w tym wypadku zakaz polowań w Taiji. Chociaż na świecie istnieją sformalizowane grupy działające na rzecz ssaków morskich i ochrony ich gatunków, to warszawska na razie działa oddolnie, z pomocą zaprzyjaźnionych aktywistów, m.in. z Japonii.

– Czasem robimy zrzutki na ulotki. Ja jestem grafikiem, więc sam je projektuję – wyjaśnił Edwin. A zapytany o finansowanie protestów Vukmir, jeden z uczestników, żartował: „Czekam na te przelewy od kilku lat. Od Sorosa, od Zielonych, od Sylwii Spurek, od wszystkich…”.

Znaczącą rolę w nagłaśnianiu sytuacji w Taiji odgrywa Kunito Seko, który pochodzi z tej wioski i w czasie sezonu polowań codziennie dokumentuje to, co dzieje się w zatoce. Rybacy–myśliwi nie są temu przeciwni. To właśnie Kunito Seko zrobił to zdjęcie butlonosów zwyczajnych, matki z cielęciem, przeznaczonych do selekcji 19 października.

Protest skończył się zwinięciem plandeki i schowaniem kartonowych delfinów do torby. W Taiji była wtedy 1:00 w nocy. Tego dnia rybakom nie udało się zagonić żadnego stada do zatoki – to dzień, który przeciwnicy polowań nazywają „błękitną zatoką”. – Mam w torbie jeszcze dwa listy, jeden do premiera Japonii, a drugi do ministra rybołówstwa Japonii. Wyślę je pocztą – powiedział mi na koniec Edwin Radzikowski. Takich listów do władz Japonii wysłano z Polski kilkadziesiąt, ale odpowiedź jeszcze nigdy nie przyszła.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...