Protest przewoźników na granicy. Ukraińcy straszą pozwami
Protest rozpoczął się 6 listopada na przejściach w Korczowej, Hrebennem i Dorohusku. Kierowcy zapowiedzieli, że blokada będzie obowiązywała przez całą dobę, a protest potrwa nie krócej niż dwa tygodnie. Warunkiem wcześniejszego odblokowania przejść granicznych było przyjęcie postulatów protestujących.
Protest przewoźników. Ukraina zapowiada pozwy
– Sytuacja jest właściwie krytyczna i dziś mówimy o tym, że mamy w Polsce wsparcie prawne – powiedział na antenie stacji TSN Wołodymyr Balin, wiceprezes ukraińskiego Związku Międzynarodowych Przewoźników Samochodowych, a jego wypowiedź cytuje Polsat News.
Balin przekazał, że „prawnicy otrzymali dwa zadania”. Pierwszym jest „jak najszybsze odblokowanie sytuacji”, a drugim „ustalenie, kto jest winien i kto zapłaci za te straty”. – Przewoźnicy już przygotowują pozwy. Są polscy prawnicy, którzy gotowi są skierować te pozwy do strajkujących w Polsce – zapowiedział.
Na zapowiedź pozwów zareagował w mediach społecznościowych Rafał Mekler, organizator protestu w Dorohusku. „Ukraińcy straszą nas pozwami i odszkodowaniami za straty. Przypomnijcie mi proszę ile dostaliśmy odszkodowania za zablokowane przez Ukrainę pociągi? Protest jest legalny, a jeżeli zaskarżą państwo Polskie o odszkodowanie to należy tą kwotę odciąć od 500+ czy emerytur dla ich obywateli” – oświadczył we wpisie na Facebooku.
Czego domagają się przewoźnicy?
Protest ma doprowadzić do przywrócenia regulacji, które obowiązywały przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę. Przed rozpoczęciem wojny ukraińskie ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski na podstawie specjalnego zezwolenia, a po 24 lutego 2022 roku ta regulacja została zniesiona. Jednocześnie ustalono, że firmy zza wschodniej granicy nie mogą wozić towarów między państwami UE. Zdaniem polskich przewoźników ta kwestia nie jest w odpowiedni sposób kontrolowana.
14 listopada przedstawiciele polskich przewoźników oznajmili, ze ostatnie rozmowy z władzami Ukrainy nie przyniosły kompromisu. – Nie osiągnęliśmy porozumienia. Strona ukraińska nie bierze naszych żądań pod uwagę – przekazał wówczas dziennikarzom Rafał Mekler.