Dziennikarze PAP mówią „dość”. Nie chcą polityków w siedzibie agencji i domagają się „normalności”
Zainicjowana uchwałą gruntowna zmiana w mediach publicznych dotknęła także Polską Agencję Prasową. Choć uwaga opinii publicznej skupiała się w dużej mierze na TVP i tym, co dzieje się przy ul. Woronicza, to do niemniejszego przewrotu doszło przy stołecznym Skwerze Wolnego Słowa.
W czwartkowy wieczór w budynku agencji pojawiła się grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości i Suwerennej Polski. Dariusz Matecki, Paweł Jabłoński, Szymon Szynkowski vel Sęk oraz Łukasz Schreiber przebywając tam w ramach interwencji poselskiej przekazywali, że w pewnym momencie przed wejściem pojawili się mężczyźni z bronią. Wiadomo też, że nowy prezes agencji, Marek Błoński, nie dostał się do blokowanego przez posłów i odwołanego Wojciecha Surmacza gabinetu.
Błoński przekonuje jednak, że zarząd agencji pracuje i wykonuje swoje obowiązki, pomimo utrudnień. Natomiast ustępujące kierownictwo utrzymuje, że ma prawo pozostać na stanowisku ze względu na działanie ministra kultury na mocy uchwały, a nie ustawy, co – ich zdaniem – niezgodne jest z konstytucją.
Pracownicy PAP żądają przywrócenia standardów profesjonalnego dziennikarstwa
Sytuacja w PAP utrudnia pracę dziennikarzy. Dlatego zarówno osoby zatrudnione w agencji, jak i ci, którzy byli z nią związani w przeszłości opublikowali petycję. Wyrażono w niej poparcie dla działań mających na celu „przywrócenie normalności, czyli standardów profesjonalnego dziennikarstwa, od których Agencja w ostatnich latach drastycznie się oddaliła”.
Autorzy wyraźnie protestują przeciwko obecności posłów jakiejkolwiek opcji w siedzibie PAP, jeśli nie służy to udzieleniu wywiadu, ale politycznej walce i budowaniu ich kapitału politycznego. Dziennikarze mówią dość i tłumaczą, czym jest dla nich wspomniana normalność.
„Za normalność uważamy codzienną pracę polegającą na dostarczaniu rzetelnych i bezstronnych informacji na temat sytuacji w naszym kraju i na świecie. O życiu politycznym, społecznym, gospodarczym, kulturalnym, naukowym czy sportowym. Za normalność uważamy sytuację, w której nasze depesze są godnym zaufania tworzywem lub punktem odniesienia dla innych mediów, albo wręcz gotowym produktem do publikacji przez nie” – wyjaśniają autorzy petycji.
Dziennikarze PAP przerywają milczenie. „Polityczny dozór przyniósł cenzurę”
Dziennikarze związani z PAP przekonują, że normalność ta została w ostatnich latach „stłamszona, ograniczona”, co uniemożliwiło bądź utrudniło ich pracę. Ich zdaniem, polityczny nadzór czy też dozór w agencji przyczynił się do zmian, z którymi nie sposób się pogodzić.
„Polityczny dozór przyniósł cenzurę i propagandę w Codziennym Serwisie Informacyjnym PAP, który – jest głównym produktem Agencji. Szczególnie zaś było to widoczne w otwartym serwisie pap.pl. Serwis PAP jest dowolnie pojemny, co umożliwiło wielu z nas pracę nad zapewnianiem treści zgodnych ze standardami profesjonalnego dziennikarstwa agencyjnego. Propaganda sączyła się głównie w postaci dodatkowych depesz, zapewnianych przez dotychczasowe kierownictwo, zgodnie z bieżącymi oczekiwaniami politycznymi” – piszą autorzy petycji.
Jak oceniają, cenzura w PAP była w ostatnich latach faktem. Zwracają w tym kontekście uwagę, że niejednokrotnie stosowano ją brutalnie – blokując lub wycofując depesze dotyczące niewygodnych dla władzy tematów, czasami w sposób bardziej zawoalowany. Z relacji dziennikarzy agencji wynika, że powszechna była metoda, stosowana w przypadku informacji dotyczących polityków dotychczasowej władzy – polegająca na ich obróbce przez dyspozycyjnych redaktorów w sposób odwracający sens informacji.
Wycofane depesze, treści bez podpisu. Co działo się w PAP?
„W publikowanych depeszach najpierw politycy władzy przedstawiali swoje stanowisko, dopiero potem – jako pretekst – relacjonowano krótko istotę informacji. Czasem depesze były „patroszone” z istotnych informacji, co zmieniało ich wydźwięk i sens. Dziennikarze PAP zadający politykom zasadne, ale politycznie niewygodne pytania, byli odsuwani od obowiązków” – czytamy.
Dziennikarze podpisani pod petycją przyznają, że mieli świadomość spadku jakości serwisu informacyjnego. Z ich relacji wynika, że takie wątpliwe depesze pojawiały się bez podpisu autora. Z kolei redaktorów, którzy podpisywali się pod tworzonymi na zamówienie i niezgodnie ze sztuką dziennikarską treści określają jako „dyspozycyjnych”.
To nie jedyne przewinienia kierownictwa, jakie dziennikarze PAP zarzucają wcześniejszym władzom agencji. „Maile z prośbą o wyjaśnienia czy skargami na przeinaczenie depesz bez wiedzy i zgody autorów pozostawały bez odpowiedzi kierownictwa Agencji. Wielu szanowanych dziennikarzy wobec takich praktyk odeszło. Byli zastępowani innymi. Spadła jakość serwisu. Dziennikarzy w jakikolwiek protestujących przeciw takim działaniom dotykały nieprzyjemne konsekwencje” – wskazano.
W petycji zwrócono też uwagę na brak podwyżek, poza tymi wynikającymi z minimalnej krajowej. „Wielu z nas pracuje lub też pracowało w Agencji kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Mamy świadomość nieuniknionych zmian politycznych w kraju, ale oczekujemy maksymalnego ograniczenia ich wpływu na bieżącą, potrzebną pracę Polskiej Agencji Prasowej” – podsumowano dodając potrzebę pracy bez cenzury i nacisków „oficerów politycznych”.