Kaczyński mówił o „zakapturzonych ludziach”. Gliński szybko zareagował
We wtorek wieczorem zatrzymani w Pałacu Prezydenckim Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik z komendy policji przy ul. Grenadierów w Warszawie zostali przewiezieni do Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów.
Po kilkunastu minutach Jarosław Kaczyński dotarł pod areszt Warszawa-Grochów. Tam wypowiedział się dla mediów.
Kaczyński o działaniach policji. „Jest tu, gdzie nie ma potrzeby”
– Mamy pierwszych więźniów politycznych po 1989 roku. To jest bardzo smutne i niebywale wręcz skandaliczne. (…) – mówił prezes PiS.
– Widziałem przed chwilą na Grenadierów wielu policjantów i policjantek. Tak sobie myślałem, kiedy wyjeżdżałem ze swojej spokojnej dzielnicy Żoliborz i widziałem wiele grup młodych, zakapturzonych ludzi, to pomyślałem sobie, że ta policja powinna być tam. Żeby pilnować porządku, żeby nie były dokonywane różnego rodzaju przestępstwa. Ale jest tutaj, gdzie nie ma żadnej potrzeby, żeby była – kontynuował Kaczyński.
Tuż za nim stał Piotr Gliński, który w reakcji na te słowa szybko zdjął kaptur. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” odnotował, że były minister marzł nawet bez czapki.
Jarosław Kaczyński wyraził nadzieję na zmianę władzy.
– Mam nadzieję, że dojdzie w Polsce do zmiany i że ludzie, którzy doprowadzili do tego, biorą w tym wszystkim udział, poniosą bardzo daleko idące konsekwencje. I że w Polsce w końcu po trzydziestu paru latach zwycięży sprawiedliwości. Że ten fatalnie niesprawiedliwy i fatalnie nieefektywny system, który na osiem lat udało nam się podważyć, jednak zostanie do końca złamany – dodał prezes PiS.