Autobus zablokował wyjazd prezydentowi Dudzie. Rafał Trzaskowski komentuje
We wtorek wieczorem kilkunastu policjantów pojawiło się w Pałacu Prezydenckim, by zatrzymać przebywających tam posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w celu doprowadzenia ich do aresztu. Byli ministrowie, których skazano prawomocnie za udział w tzw. aferze gruntowej, mieli odmówić pójścia z policją. Argumentowali, że są gośćmi prezydenta, który wkrótce wróci. Od funkcjonariuszy usłyszeli, że w razie oporu zostanie zastosowana wobec nich siła.
Otoczenie prezydenta Dudy o autobusie blokującym wyjazd
– Pan prezydent miał w tym czasie spotkanie z białoruską opozycją. Kiedy został poinformowany o tym, co dzieje się w pałacu, chciał natychmiast wyjechać, ale wyjazd z Belwederu został zastawiony autobusem komunikacji miejskiej — mówiła później na antenie Telewizji Republika szefowa kancelarii prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych.
Prezydencki minister Wojciech Kolarski w rozmowie z Onetem przekonywał, że pojazd celowo blokował drogę prezydenckiej kolumnie. – Gdy tylko prezydent dowiedział się telefonicznie od Grażyny Ignaczak-Bandych o tym, że ministrowie Kamiński i Wąsik zostali zatrzymani, zdecydował o natychmiastowym powrocie. Tyle że przez dłuższy czas nie mogliśmy opuścić Belwederu, bo wyjazd blokował autobus miejski, stojący na światłach awaryjnych. Jestem przekonany, że to była celowa akcja – mówił.
Warszawski Ratusz odpowiada ws. autobusu
Na te oskarżenie odpowiedziała rzeczniczka Urzędu miasta stołecznego Warszawy, Monika Beuth. — Cały transport publiczny odbywa się w warunkach monitorowanych, więc i w tym przypadku zostało to zarejestrowane. Nagranie zostało już zabezpieczone, jest też raport od Miejskich Zakładów Autobusowych i Zarządu Transportu Miejskiego. Wynika z nich, że rzeczywiście doszło do awarii pojazdu – przekazała Onetowi.
Jak dodawała, w pojeździe linii 180 zablokował się na światłach system hamulcowy. Doszło do tego w wyniku ubytku powietrza w układzie pneumatycznym. Kierowca miał opuścić pojazd i zgodnie z procedurami zablokować koła specjalnymi klinami, po czym wezwał pogotowie autobusowe i wypuścił pasażerów. Wszystko wyjaśnił też mundurowym, którzy weszli do kabiny pojazdu, blokującego wyjazd z Belwederu.
— Cała sytuacja trwała 17 minut. O godz. 19.21 kierowcy udało się ruszyć i podjechał do najbliższego przystanku, skąd potem został zabrany przez pogotowie autobusowe. Co ważne, w międzyczasie z Belwederu wyjechała kolumna samochodów, która w związku z tą sytuacją pojechała chodnikiem. Nie spowodowało to więc jakiegoś większego opóźnienia. Było to może kilka minut – przekonywała Beuth.
Jak dodawała rzeczniczka, sugerowanie w tym wypadku celowego działania jest nieprawdziwe i nieuprawnione, a cała sytuacja była losowa. – Koncept, że mogło to być w jakikolwiek sposób zsynchronizowane, jest o tyle nonsensowny, że byłoby bardzo trudno połączyć z kalendarzem pana prezydenta i jego planami i zsynchronizować awarię autobusu liniowego, który normalnie wozi pasażerów. Poza tym przecież służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie są przygotowane na różne tego typu sytuacje. To jest miasto, tu się mogą dziać różne rzeczy na ulicach – zwracała uwagę.
Trzaskowski: Spisek autobusowy? Naprawdę?
Warszawski Ratusz zapowiedział, że awaria zostanie zbadana, a raport będzie dostępny publicznie. Podano przy tym, że z powodu mrozu we wtorek 9 stycznia doszło do 87 awarii warszawskich autobusów, a w poniedziałek 8 stycznia do 105 takich zdarzeń. Dodano, iż każdego dnia na ulice miasta wyjeżdża 1,4 tys. autobusów.
Do sprawy odniósł się też prezydent miasta Rafał Trzaskowski. „Komunikacja miejska w Warszawie. Zawsze do usług. PS Spisek autobusowy? Naprawdę?” – pisał, publikując grafikę z wynikami badania poziomu zadowolenia warszawiaków z transportu miejskiego. Wynikało z niej, że aż 89 proc. mieszkańców miasta ocenia komunikację miejską dobrze lub bardzo dobrze, a 93 proc. takiego zdania jest o inwestycjach w transport publiczny.