Wybory: doszło do 162 incydentów
Jak dodał, w większości przypadków chodziło o naklejanie lub niszczenie plakatów wyborczych albo rozdawanie ulotek. Takich sytuacji - według danych policji - było 90.
Urbański zaznaczył, że doszło zaledwie do kilku poważniejszych incydentów. W Warszawie w lokalu wyborczym na Ursynowie jeden z wyborców źle wypełnił kartę do głosowania i zażądał drugiej. Gdy przewodnicząca nie zgodziła się, uderzył ją po rękach. "Mężczyzna był trzeźwy. Odpowie za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego" - wyjaśnił.
W Gorzowie Wielkopolskim mężczyzna, który nie dostał karty do głosowania - bo jego podpis już widniał na liście - przewrócił urnę. Nie naruszył jednak pieczęci. W Kozienicach pijany wyborca agitował na rzecz wybranej przez siebie partii, a we Wrocławiu w jednym z lokali wyborczych awanturowało się dwóch nietrzeźwych mężczyzn.
Doszło też do dwóch przypadków naruszenia pieczęci na urnach wyborczych - m.in. w Szczecinie jeden z wyborców po wrzuceniu karty do głosowania zerwał z urny taśmy, otworzył ją i próbował sfotografować jej wnętrze.
W Gdyni nieznani sprawcy włamali się do pomieszczeń socjalnych lokalu wyborczego. Nic jednak nie zginęło. W stolicy zgłoszono policji kradzież kart do głosowania do Senatu.
"Mieliśmy też sześć zgłoszeń dotyczących zamieszczania w internecie reklam wyborczych i dziewięć dotyczących spotów pojawiających się w telewizjach" - powiedział Urbański. Jeden z wyborców powiadomił np. policję, że na pasku w jednej z telewizji, w czasie ciszy wyborczej, pojawił się sms od widza namawiający do określonego głosowania.
Kilka razy doszło też do kradzieży billboardów reklamowych i uszkodzenia plakatów wielkoformatowych. Osiem zgłoszeń dotyczyło sms-ów nawołujących do głosowania na daną partię, a 9 - plakatów umieszczonych na samochodach przejeżdżających ulicami miasta.
Policja odnotowała też kilka kradzieży flag. Dwóch sprawców jednego z takich "żartów" zatrzymano na warszawskim Mokotowie.
"Zgłaszano nam także incydenty związane z niszczeniem mienia i umieszczaniem wulgarnych słów na ścianach lokali wyborczych, np. w Krakowie wybito szybę, w Łodzi próbowano uniemożliwić wejście do lokalu poprzez zaklejenie zamka" - dodał Urbański.
Policja odnotowała również przypadek rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o czasie przedłużenia ciszy wyborczej.
"Mimo to można ocenić, że te wybory - biorąc pod uwagę emocje, z jakimi były związane - przebiegły bardzo spokojnie. Jesteśmy zaskoczeni tym, jak intensywnie i chętnie Polacy informowali nas o wszelkich przypadkach, które w ich ocenie naruszały ciszę wyborczą" - powiedział Urbański.
Wybory zabezpieczało w sumie ponad 10 tys. funkcjonariuszy. Wspierała ich m.in. Żandarmeria Wojskowa.
ab, pap