Lobbysta Marek D. może wyjść za kaucją
Wiadomość o kaucji dla lobbysty jako pierwsza podała we wtorek "Gazeta Wyborcza". Według dwóch informatorów PAP z katowickiego sądu, areszt został przedłużony, ale z zastrzeżeniem, że jeżeli zostanie wpłacone pół miliona złotych kaucji za D., zostanie uchylony.
Zaprzecza temu jednak kategorycznie naczelnik wydziału Prokuratury Krajowej ds. przestępczości zorganizowanej prok. Jerzy Gajewski.
"Sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o przedłużenie tymczasowego aresztowania, jak powinien był uczynić w sytuacji zastosowania tzw. aresztu warunkowego" - powiedział Gajewski. Oznacza to, że okres tymczasowego aresztowania Marka D. upływa 30 października i to niezależnie od tego, czy w jego imieniu zostanie wpłacona kaucja, czy też nie - podkreślił. "Nie spotkałem się wcześniej z taką decyzją" - dodał Gajewski, zapowiadając zażalenie.
Obrońca Marka D. Jacek Gutkowski powiedział, że cieszy się z decyzji sądu pozwalającej jego klientowi opuścić areszt po 3 latach, tym bardziej, że - jak ocenił - "w tej sprawie nie ma żadnych dowodów".
W Katowicach toczy się kilka śledztw, w których przewija się nazwisko Marka D. W styczniu prokuratura apelacyjna skierowała do warszawskiego sądu akt oskarżenia przeciwko byłemu posłowi SLD Andrzejowi Pęczakowi, D. i jego asystentowi Krzysztofowi P. Pęczak odpowiada za żądanie i przyjmowanie łapówek, dwaj pozostali są oskarżeni o ich wręczanie. Wszystkim grozi do 12 lat więzienia.
Sprawa trafiła ostatecznie do sądu w Pabianicach, gdzie w piątek sąd rozpatrzy wniosek o umorzenie postępowania wobec D. Jak wyjaśnił mec. Gutkowski, uzasadnieniem wniosku obrony o umorzenie jest fakt, że w jej ocenie jedyny dowód obciążający D. w tej sprawie to jego własne wyjaśnienia - a to w świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego nie wystarczy, bo powinny też istnieć inne dowody wspierające oskarżenie.
Już wcześniej pabianicki sąd postanawiał, że Marek D. może wyjść na wolność, jeżeli wpłaci 300 tys. zł kaucji. D. nie wpłacał tej kwoty, bo z powodu ciążącego na nim aresztu w sprawie katowickiej i tak nie mógłby wyjść na wolność. Po ewentualnym umorzeniu sprawy i ta kaucja stałaby się bezprzedmiotowa.
Z ustaleń śledczych w sprawie "pabianickiej" wynika, że Pęczak - jako poseł i jednocześnie szef sejmowej komisji kontroli państwowej - miał przyjmować łapówki od lutego do sierpnia 2004 r. Miał żądać korzyści majątkowych i osobistych na łączną kwotę ponad 900 tys. zł - uzyskał ponad 820 tys. Pęczak żądał od D. i Krzysztofa P. m.in. 250 tys. dolarów, pokrycia kosztów wyjazdu rodziny do Paryża, zapłaty za suknię ślubną dla córki.
Żądania zrealizowane zostały w części - zdaniem śledczych, Pęczak dostał od lobbysty i jego asystenta m.in. 60 tys. dolarów, 10 tys. funtów i 80 tys. zł oraz prawo użytkowania luksusowego mercedesa. Inna korzyść osobista uzyskana przez Pęczaka to zegarek wart 22 tys. franków szwajcarskich - poseł miał go przekazać innej osobie za informacje dotyczące prywatyzacji. Kto miał otrzymać zegarek, prokuratura bada w odrębnym śledztwie.
Akta tej jednej sprawy liczą prawie 100 tomów. Była to pierwsza z prowadzonych w Katowicach spraw związanych z D., zakończona aktem oskarżenia (inne dotyczą m.in. prywatyzacji Cementowni Ożarów, Polskich Hut Stali oraz zamiarów prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej i grupy G-8). Reszta wyodrębnionych wątków dotyczy sprawy darczyńców Fundacji "Porozumienie bez Barier" Jolanty Kwaśniewskiej oraz ułaskawienia w 1999 r. przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Petera Vogla, skazanego za mord na kobiecie.
W styczniu 2007 r. Pęczak i Krzysztof P. wyszli z aresztu po wpłaceniu kaucji. Na wolność nie wyszedł D., który jako jedyny z tej trójki nie wpłacił kaucji - wobec niego był to milion zł; ponadto był on też aresztowany za inne zarzuty.
ab, pap