Krzysztof Bosak tłumaczył nieobecność Brauna na starcie kampanii do PE. „Był zaproszony”
W związku ze startem batalii o miejsca w Europarlamencie, Krzysztof Bosak zapytany był o brak Grzegorza Brauna na uroczystej inauguracji. Polityk odpowiadał, że nie warto doszukiwać się w tym fakcie żadnych podtekstów ani dodatkowych znaczeń.
Bosak o braku Brauna na inauguracji kampanii
– Grzegorz Braun był zaproszony, ale mamy dużo pracy, jest finał kampanii samorządowej przed II turą, trwa już kampania do Parlamentu Europejskiego. Nie muszą być wszyscy liderzy jednego dnia w jednym miejscu – tłumaczył Bosak.
– Gość Polsat News opowiedział o kolejnych wydarzeniach i podróży do Koszalina oraz Szczecina. – Tam też nie będzie Grzegorza Brauna, ale to nie umniejsza w niczym temu wydarzeniu. Grzegorz Braun natomiast pracuje w innych województwach, okręgach, ze swoimi kandydatami – zapewniał.
Bosak podkreślał, że wybory europejskie maja dla Konfederacji duże znaczenie. – Wszyscy pracujemy na jedno: dobry wynik w PE po to, żebyśmy nie mieli tam tłustych kotów, leniuchów i niekompetentnych polityków z PiS-u, PO, Lewicy, PSL i od Szymona Hołowni – wyliczał.
Kiedy prowadzący rozmowę spytał go, czy wolałby w Brukseli „pracowite mrówki z Konfederacji”, Bosak potwierdził z uśmiechem. – Tylko pracowite, bojowe mrówki z Konfederacji. Takich ludzi wstawiamy na listy, którzy znają języki, nie mają kompleksów, są zorientowani w świecie – podkreślał.
Bosak o wizycie prezydenta Dudy w USA
Kolejne pytanie dotyczyło wizyty prezydenta Andrzeja Dudy u Donalda Trumpa. Zdaniem polityka Konfederacji była to jak najbardziej „sensowna” wizyta. – Towarzyszy jej zupełnie sztuczna kontrowersja. Mam wrażenie, że niektórzy w polskiej polityce to się nudzą i na siłę wyszukają kontrowersji – oceniał.
Nie spodobała mu się za to wypowiedź Donalda Tuska, który upominał prezydenta odnośnie tematów spotkania z Trumpem. – No i po co ta wypowiedź? Donald Tusk daje upust swojej złośliwości wobec prezydenta, który chciał z nim współpracować. Pytanie – po co to? Moim zdaniem po nic. To jest taka sugestia, że prezydent pojechał i zrobił coś nie tak. Bo jak polityk pisze „ufam że”, to sieje przypuszczenie, że mogło być odwrotnie – komentował.