Białoruś ma szykować akcję wymierzoną w Polskę. Szpiedzy i sabotażyści wśród migrantów
W ciągu ostatnich miesięcy mamy do czynienia ze wzmożoną aktywnością migrantów na polsko-białoruskiej granicy. Z raportów służb wynika, że po okresie wyciszenia wróciły ataki na patrole, a pod zaporą wciąż gromadzą się cudzoziemcy, chcący przedostać się na drugą stronę.
Były oficer białoruskich służb specjalnych, który przeszedł na stronę opozycji zdradził w rozmowie z portalem Forsal, że ludzie Aleksandra Łukaszenki „szykują coś większego”. Z informacji Aleksandra Azrau wynika, że Mińsk planuje akcję przeciwko krajom UE, w tym Polsce. Zaangażował do tego siły OMON-u (Oddziały Mobilne Specjalnego Przeznaczenia), które zostały przeszkolone przez byłych wagnerowców.
Jednostki te miały zostać przeniesione w okolice polskiej granicy, a białoruska straż graniczna miała otrzymać specjalne wytyczne dotyczące grupy kilkuset migrantów. Zabroniono im m.in. ich przeszukiwać. Azrau ocenia, że niewykluczone jest umieszczenie w grupie cudzoziemców szpiegów i sabotażystów.
Udają migrantów? „Są wyszkolonymi szpiegami”
– Mogą być też Czeczeni, którzy udają migrantów, a są wyszkolonymi szpiegami i to jest norma. Jeszcze 20 lat temu ten schemat tak działał – mówi były oficer białoruskich służb.
Z informacji przekazanych przez BYPOL, czyli organizację byłych białoruskich mundurowych, którzy przeszli na stronę opozycji wynika, że dowóz migrantów z Mińska odbywa się w nocy w cywilnych pojazdach. Migranci – jak podano w komunikacie – podzieleni są na grupy liczące 25–30 osób. Są wśród nich kobiety, w większości muzułmanki, które mają krewnych w Warszawie, Berlinie i Brukseli.
Niektórzy z nich mają do 20 tys. euro, są dobrze wyposażeni, mają nawigatory GPS i drogi sprzęt zakupiony w Mińsku. Każda grupa ma starszego rangą, który jest w kontakcie z funkcjonariuszem policji.