Czy przejście z Sejmu do Europarlamentu to „zdrada wyborcza”? Poseł KO odpowiada
We wtorek 4 czerwca w stolicy zorganizowano wydarzenie, upamiętniające pierwsze częściowo wolne wybory w Polsce. Na wiecu zorganizowanym przez Donalda Tuska nie było tłumów, ale pojawiło się kilku polityków. W rozmowie z Wprost.pl Jacek Protas z Koalicji Obywatelskiej mógł ocenić m.in. zjawisko „zdrady wyborczej”, czyli startowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego osób, które pół roku wcześniej wywalczyły mandaty do Sejmu.
Jacek Protas o „zdradzie wyborczej” i „stu konkretach”
– Dlaczego? Do Sejmu głosujemy na listy. Te listy są pełne, więc jeżeli jeden z parlamentarzystów obecnych pójdzie do Europarlamentu, to na jego miejsce wchodzi następny kolega z tej samej listy, więc nic tu się nie dzieje. Gorzej, jakby to był senator, bo tutaj w każdym wypadku trzeba od nowa organizować proces wyborczy – mówił Protas. – Tak się dzieje nie tylko w Polsce, ale i całej Europie. Jest to normalna procedura – podkreślał.
W kwestii „stu konkretów”, czyli głośnego pakietu obietnic wyborczych koalicji rządzącej, poseł KO nie miał już tak łatwej odpowiedzi. – Nie wszystko idzie tak, jak powinno iść, ale to z przyczyn obiektywnych przede wszystkim. Mamy prezydenta, który wszystko wetuje, albo odsyła do tzw. Trybunału Konstytucyjnego.
Okazało się też, że poprzednia ekipa „zaminowała teren”, narobiła tylu szkód, że w tym momencie musimy zajmować się głównie porządkowaniem ministerstw i dopiero wtedy, gdy to nastąpi, będziemy mogli z pełną mocą, pełną parą przystąpić do realizacji obietnic wyborczych. Już nie mówiąc o tym, co zastaliśmy w budżecie państwa
Eurowybory 2024. Tusk podkreślał wagę głosowania
Szef KO na wtorkowym wiecu podkreślał wagę zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego. – W waszych rękach, a dokładniej w waszych długopisach, 9 czerwca będzie ta siła, ta moc, która pozwoli znowu uwierzyć nam w Polsce i na Zachodzie, że tu ludzie nie kapitulują przed złem. Nie ma mowy o tym, żebyśmy pomyśleli sobie: a, swoje zrobiliśmy. Nie! – mówił.
— Tam, w Brukseli rozegrają się losy wojny i pokoju. Ale, do diabła ciężkiego, czy my mamy się wstydzić za naszych reprezentantów w Brukseli, czy naprawdę chcielibyśmy wysłać tam delegację złodziei, łajdaków, ludzi bez sumienia, ludzi, którzy okradali Polskę przez tyle lat? – pytał Donald Tusk. – To nie są gołe słowa – dodawał.