Miller ujawnia kulisy układania list wyborczych do PE. „Powiem to po raz pierwszy publicznie”
Lewica w wyborach do Parlamentu Europejskiego wywalczyła trzy mandaty. Do Brukseli pojadą Robert Biedroń, Joanna Scheuring-Wielgus oraz Krzysztof Śmiszek. Nie dostali się m.in. byli premierzy Marek Belka i Włodzimierz Cimoszewicz, którzy również startowali z listy Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Lewica.
Leszek Miller odniósł się do wyniku wyborczego Lewicy, a także personalnych rozstrzygnięć. – Przyznam się szczerze i powiem to po raz pierwszy publicznie. Odradzałem swoim kolegom startowanie. Mówiłem im, że w tym towarzystwie, blisko Czarzastego, są małe szanse, żeby oni weszli do Parlamentu Europejskiego. Żal mi jest, że się napracowali, włożyli sporo osobistego wysiłku i niczego z tego nie ma – powiedział były premier w programie „Gość Wydarzeń” na antenie Polsat News.
Miller porównał Czarzastego do Kaczyńskiego. „To są te same mechanizmy”
– Natomiast, trzeba przyznać, że Czarzasty z Biedroniem przeprowadzili operację po mistrzowsku: ulokowania w PE trojga posłów, których chcieli ulokować – kontynuował Leszek Miller. Dziennikarz prowadzący rozmowę dopytał byłego premiera, czy uważa, że w sposób świadomy wytypowano Marka Belkę i Włodzimierza Cimoszewicza na listy w takich okręgach, które – potocznie mówiąc – nie były do wzięcia. – Belka nie, bo startował w swoim okręgu. Natomiast Cimoszewicz – tak – ocenił polityk.
Jaka jest przyszłość Lewicy? – To zależy, czy oni się otrząsną, czy dokonają zmiany kierownictwa, czy będą udawali, że nic się nie stało. Ale raczej uważam, że będą udawali, że nic się nie stało. Właścicielem tej partii jest Włodzimierz Czarzasty, tak jak właścicielem PiS-u jest Jarosław Kaczyński. To są te same mechanizmy i dopóki właściciel nie powie, że rezygnuje, to tam się nic nie dzieje – podsumował Leszek Miller.