Policjant służący na granicy: Są chwile, kiedy się człowiek boi

Dodano:
Zapora na granicy polsko-białoruskiej Źródło: Wprost / Piotr Barejka
Funkcjonariusze policji służący na granicy z Białorusią są w nieprzerwanym stanie gotowości. Patrolują całą strefę, wspierają pograniczników i wojsko. Jeden z nich relacjonuje, jak wygląda służba w tym miejscu.

Aktualnie służbę na granicy z Białorusią pełni niemal dwa tys. strażników granicznych i sześć tys. żołnierzy. Od niemal dwóch tygodni wsparcie dla nich zapewniają także oddziały prewencyjne policji, łącznie ok. 400 funkcjonariuszy. – Nawet, jak nic się nie dzieje, jesteśmy w permanentnej gotowości – mówi Onetowi mł. asp. Mateusz Konkolewski z Gdańska.

Tak wygląda służba policji na granicy z Białorusią

Rozmówca Onetu tłumaczy, że głównym zamysłem było to, aby bo stronie Białorusi zauważono przybycie funkcjonariuszy policji. – Często jest tak, że wystarcza przyjazd naszego dużego wypadowego furgonu, by grupy migrantów przenosiły się głębiej w las – relacjonuje policjant.

Funkcjonariusz mówi wprost: codziennie coś się dzieje. – Jest permanentny stan alarmowy. Migranci zbierają się przy płocie, nawet po 40-50 osób. Nie oszukujmy się, teraz są to głównie mężczyźni w wieku 20-35 lat. Schodzą się w jednym miejscu, przeważnie mają ze sobą jakieś narzędzia – słyszy Onet.

Migranci mają swój sposób działania

Aktualnie najpopularniejszym narzędziem wśród migrantów mają być lewarki samochodowe. Często są to nowe, nieużywane urządzenia. – Ciekawe, że ktoś ich w nie zaopatruje – zastanawia się policjant.

Migranci mają swój konkretny sposób działania. Nie używają lewarków na oczach funkcjonariuszy. Na ogół najpierw w jednym miejscu pojawiają się sporą grupą licząc na to, że to tam przeniosą się wszystkie okoliczne patrole. Wtedy dopiero w innym miejscu ktoś zaczyna rozpychać kraty, żeby mogła przez nie przejść inna, ukryta w lesie grupa.

– Doświadczenie nas nauczyło, że trzeba brać pod uwagę takie opcje, więc w takich sytuacjach działamy z dużą rozwagą – mówi Onetowi policjant.

„Są chwile, kiedy człowiek się boi”

Funkcjonariusz nie ukrywa, że zdarzają się momenty budzące grozę. – W naszej pracy są chwile, kiedy się człowiek boi. Ale kiedy działamy na granicy, mamy przekonanie, że to jest coś więcej niż zwykła służba – tłumaczy.

– Wiemy, że za tym skrawkiem ziemi, który jest przed nami, już jest państwo autorytarne, które nie wiadomo, co szykuje. Po tej stronie zaś jesteśmy tylko my, a za nami jest już społeczeństwo. Nasze rodziny, przyjaciele. Wtedy nikt nie myśli o strachu. Nie ma na to czasu. Działamy trochę jak automaty – słyszy Onet.

Źródło: Onet.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...