Szef MON reaguje na doniesienia o postrzeleniu Iranki. Nie wyklucza prowokacji
Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał, że sytuacja na granicy z Białorusią wciąż jest bardzo trudna, a od co najmniej kilku tygodni Polska mierzy się z napaściami zorganizowanych grup. – To nie są uchodźcy, którzy chcą przekroczyć granicę i szukać schronienia w Polsce – podkreślił na antenie Polsat News.
Ranna migrantka na granicy. Szef MON reaguje
Minister obrony narodowej odniósł się do rzekomego incydentu, w wyniku którego ucierpieć miała 35-letnia kobieta z Iranu. Stowarzyszenie Egala przekazało we wtorek, że migrantka przebywająca po wschodniej stronie zapory została nagle, bez ostrzeżenia, postrzelona w oko. Zdaniem poszkodowanej strzał oddała umundurowana osoba po polskiej stronie muru, czemu stanowczo zaprzeczył jednak rzecznik MON Janusz Sejmej.
– To jest oczywiście przedmiotem weryfikacji i kontroli. Na pewno nie było zdarzenia raportowanego do mnie przez nasze służby, oprócz tego, że została udzielona pomoc, jest zaopiekowanie i wyjaśnianie tej sprawy – poinformował wicepremier. Przyznał też, że nie wyklucza, że zdarzenie mogło być elementem prowokacji ze strony białoruskiej.
Władysław Kosiniak-Kamysz apeluje do aktywistów
Kosiniak-Kamysz podkreślił, że działania na polecenie obcych służb w ostatnich tygodniach się nasilają. W związku z tym postanowił zwrócić się do działających na granicy aktywistów, prosząc o to, „żeby zastanawiali się zawsze, co robią”. W apelu nawiązał do rzekomych sytuacji, w których polscy działacze mieli wskazywać migrantom miejsca, w których nie ma polskich żołnierzy. Wicepremier przyznał jednak, że ministerstwo wciąż sprawdza, czy naprawdę do tego doszło.
– Pomoc dla drugiego człowieka – ja wszystko rozumiem, jestem lekarzem, mam dużą wrażliwość – mówił do aktywistów. Podkreślił jednak, że w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa kraju należy oddzielić pomoc humanitarną od pomocy w przekraczaniu granicy. – Ułatwianie tego nie jest działaniem dla dobra, nie jest działaniem humanitarnym, tylko zagrożeniem dla żołnierza i funkcjonariusza – podsumował Kosiniak-Kamysz.