Zapomniane państwo minimum. Po co zakaz handlu w niedzielę i płaca minimalna?

Dodano:
Wózek sklepowy Źródło: Shutterstock / monticello
Z politycznego słownika zniknął termin: państwo minimum. Państwo, które w myśl zasady pomocniczości nie ingeruje w problemy, które rozwiązać mogą niższe szczeble władzy, np. samorządy, wspólnoty mieszkańców, czy też sami obywatele. Państwo, które nie kłóci się z wolnym rynkiem i indywidulnymi wyborami tylko dlatego, że niby wie lepiej, co dla ludzi jest dobre.

Znowu na tapecie jest handel w niedzielę. Jeśli nie wszystkie, to może chociaż dwie niedziele handlowe w miesiącu. Wkrótce zdecydować ma sejm, senat, prezydent, czyli wszyscy święci.

Decyzje, jak zwykle, poprzedzone niekończącymi się debatami z zużyciem wyświechtanych argumentów o małych lokalnych sklepikach i prawie do odpoczynku i do praktyk religijnych. Poparte grubymi raportami ekspertów, think tanków, stanowiskami związków zawodowych, organizacji pracodawców, episkopatu, badaniami opinii publicznej i sondami ulicznymi, głosami autorytetów od lewa do prawa, sprytnie dobieranymi przykładami państw dobrobytu i trzeciego świata…

Pytanie, po co się tym zajmować? Wyobraźmy sobie sytuacje, gdzie wszelkie odgórne regulacje szczebla państwowego nagle znikają.

Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...