Ekscesy proboszcza z małopolskiej wsi. „Dam wam buzi, to będzie zgoda”
Parafianie ze wsi Uniejów-Parcela opowiedzieli o bulwersującym zachowaniu proboszcza tamtejszej parafii.
Zgodnie z ich relacją, w kwietniu zmarł pan Julian, głęboko wierzący 91-latek. Jego rodzina zorganizowała pogrzeb i gdy pojawili się przed kościołem na ostatnim pożegnaniu mężczyzny, zastali zamknięte drzwi świątyni. Jak zaznaczył syn zmarłego, do drzwi dzwonili kilka minut. Ksiądz wyszedł i powiedział, żeby mu nie przeszkadzać, „bo on ma drzemkę”. – Pytamy: jak to drzemkę, przecież pogrzeb jest. A on mówi: na pogrzeb to przyjdźcie jutro – mówił dziennikarzom Wirtualnej Polski. I dodał, że gdy inny żałobnik poprosił, by msza jednak została odprawiona, usłyszał od duchownego w odpowiedzi: „ty gówniarzu, ty mi nie będziesz mówił, co ja mam robić”.
Finalnie pogrzeb odbył się po tym, jak syn zmarłego pana Juliana zagroził księdzu policją. Proboszcz idąc do kościoła, rzucił w kierunku rodziny: „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, jestem dzisiaj trzeźwy”. Na mszy ksiądz pomylił imię zmarłego, skarżył się też na rodzinę, a ciało pana Juliana odprowadził już inny ksiądz. Gdy proboszcz odjeżdżał spod plebanii – zgodnie z relacją rozmówcy WP – miał powiedzieć do parafianek: „dam wam buzi to będzie zgoda”.
Skandaliczne zachowanie syn pana Juliana opisał w skardze, jaką wystosował do kurii, poprosił też o zmianę proboszcza, jednak biskup nie zareagował.
To nie był koniec ekscesów proboszcza
Incydent na pogrzebie, jak się okazało, nie był wyjątkiem. W trakcie białego tygodnia do kościoła została wezwana policja. Jak potwierdziła Agnieszka Srebnicka z Komendy Powiatowej Policji w Miechowie, ksiądz prowadził mszę pod wpływem alkoholu. Matka jednego z dzieci opowiadała, że parafianie „tylko patrzyliśmy, jak ksiądz z monstrancją spadnie z ołtarza” – A on mówił: „wiecie, ta monstrancja tyle waży i dlatego mnie tak chwieje” – relacjonowała kobieta.
Dziennikarze poprosili proboszcza o komentarz. — Mnie to wcale ani nie razi, ani nie boli, głupot ludzkich nie słucham — miał stwierdzić i rzucić słuchawką.
Kuria zobowiązała go do przeprosin, a duchowny podobno jest już po rozmowie z rodziną zmarłego pana Juliana.