Był złotym dzieckiem Suwerennej Polski. Klaudiuszowi B. grozi 8 lat więzienia
Ostatni wpis 20-letniego Klaudiusza B. w mediach społecznościowych pochodzi z początku grudnia. Chwali się w nim, że piszą o nim lokalne media. Fragment udostępnionego nagłówka brzmi: „Maturzysta z Zespołu Szkół im. Władysława Stanisława Reymonta w Małaszewiczach został przewodniczącym Młodzieżowej Rady Sprawiedliwości”.
Pół roku później żadna z tych informacji nie jest prawdziwa. Klaudiusz B. został usunięty zarówno ze szkoły, jak i z funkcji przewodniczącego i członkostwa w radzie. Wyrzucony został także z Suwerennej Polski, choć jeszcze kilka tygodni wcześniej podróżował po Lubelszczyźnie u boku byłego wiceministra Marcina Romanowskiego.
Z Młodzieżowej Rady Sprawiedliwości do więzienia
O decyzjach względem 20-latka zaważyło zatrzymanie go w styczniu, kiedy to korzystając z nieuwagi swojego znajomego dorobił klucze do jego apartamentu i ukradł z niego dokumenty oraz 44 tys. złotych. W sprawie cały czas toczy się postępowanie. Do aresztu nie trafił wtedy tylko dlatego, że tłumaczył się potrzebą przygotowań do matury.
Na tym złodziejska kariera Klaudiusza B. się nie skończyła. W czwartek usłyszał on zarzuty kradzieży zuchwałej i podawania się za policjanta. – Grozi mu za to do ośmiu lat więzienia – mówi „Wyborczej” Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Tym razem ofiarą 20-latka padł przypadkowy mężczyzna.
Wypożyczalnia samochodów i pan Krystian
Prowadzący agencję rekrutującą pracowników do szwajcarskich firm pan Krystian przyjechał na majowy długi weekend do Polski. Chciał zabrać dzieci na wyjazd, pokazać im Bieszczady. Niestety jego samochód odmówił posłuszeństwa, więc zdecydował się skorzystać z internetowej wypożyczalni.
Jak relacjonuje w rozmowie z Wyborczą mężczyzna, samochód, niemal nowego Seata Leona, podstawił pod jego dom młody chłopak. Przedstawiał się jako właściciel firmy. – Wyglądało to wiarygodnie. Spisałem umowę i wyruszyłem w trasę – mówi dziennikarzom pan Krystian.
W trakcie trasy pan Krystian zorientował się, że auto jest uszkodzone. – Ewidentnie z mojej winy – podkreśla w rozmowie. Po powrocie całą winę wziął na siebie, a uszkodzenie, którego nie pokrywało ubezpieczenie, zdecydował się pokryć z własnej kieszeni. Wręczył młodemu chłopakowi 2,2 tys. franków szwajcarskich, z których później ten miał się rozliczyć.
Już wtedy zaczęły pojawiał się problemy. Choć lakiernik oszacował straty jedynie na 2,7 tys. zł, młody chłopak zwlekał ze zwrotem reszty pieniędzy. – Nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na SMS-y – mówi Wyborczej pan Krystian.
Zuchwała kradzież Klaudiusza B.
Ostatecznie mężczyźnie udało się odzyskać pieniądze. Mimo tego w połowie czerwca odebrał on telefon. Głos w słuchawce przedstawił się jako policjant z Radzynia Podlaskiego. Zaprosił go na komendę, aby wyjaśnić okoliczności zdarzenia z wypożyczonym samochodem.
Kiedy pojechał na komendę, do drzwi jego domu, w którym został jedynie jego 11-letni syn, zadzwonił mężczyzna. Na głowie miał czapkę z napisem „policja”. Informował, że musi przeszukać mieszkanie. – Przestraszone dziecko nie oponowało, a on zabrał biżuterię, zegarki i z piskiem opon odjechał – relacjonuje.
Po opisie, który przedstawił mu syn, pan Krystian zorientował się, że to chłopak z wypożyczalni. Powiadomił policję. Dzień później Klaudiusz B. siedział już na komisariacie. Tym razem ponownie uniknął aresztu, ponieważ do wszystkiego się przyznał.
Klaudiuszowi B. grozi 8 lat więzienia
20-latek usłyszał dwa zarzuty: kradzieży zuchwałej i podawania się za funkcjonariusza policji. – Klaudiusz B. potwierdził przebieg zajścia, przyznał się do stawianych zarzutów, za wszystko przeprosił, ale nie był w stanie przedstawić motywów działania. Zaproponował nawet, że podda się karze. Jednak decyzja w tej sprawie na tym etapie śledztwa byłaby przedwczesna – przekazała Wyborczej prok. Agnieszka Kępka.