Internauci na tropie asystentki Donalda Tuska. Fakty okazały się zupełnie inne
Kristina Voronovska od maja jest asystentką społeczną posła Donalda Tuska. Od środy o kobiecie jest głośno za sprawa internautów, którzy wyszukali, że kobieta określa się w mediach społecznościowych jako #ukrainiangirl. Pracowała również w salonie kosmetycznym w Warszawie oraz miała mieć krewnych w Rosji, którzy wspierają wojnę z Ukrainą. Do tego dochodzi miejsce urodzenia – niedaleko byłej jednostki Armii Czerwonej w Polsce.
Wirtualna Polska zapytała o sprawę Kancelarię Premiera. Jan Grabiec wyjaśnił, że Voronovska w PO pracuje od 2022 r. Przyjęto ją na stanowisko sekretarskie, bo poszukiwano nowych ludzi w związku z rozbudową biura przed kampaniami wyborczymi. Kobieta skończyła ekonomię w Ukrainie i pracowała tam w bankowości. W Polsce mieszka od 2018 r. Nie mogła znaleźć pracy w bankach, więc zatrudniła się gabinecie kosmetycznym.
Sugerowali niejasne związki asystentki Donalda Tuska z Rosją. Prawda wyszła na jaw
– Cały czas odpowiadała na zaproszenie rekrutacyjne i tak trafiła do nas. Szefowa naszego biura Monika Krzepkowska uznała, że Krystyna ma potencjał, że dobrze mówi po polsku, bo jest z pochodzenia Polką i że warto dać jej szansę – tłumaczył szef KPRM. Jak czytamy Voronovska „bardzo szybko wdrożyła się do pracy w partii, objęła stanowisko specjalisty, prowadziła jeden z sekretariatów i z powodzeniem organizowała spotkania dla wielu posłów”.
Kobieta była „wybijającą się pracownicą” stąd, gdy na początku 2024 r. otworzono biuro poselskie Tuska to Grabiec z Krzepkowską zaproponowali Voronovską jako jedną z osób do prowadzenia biura. Ojciec kobiety stacjonował w Polsce jako żołnierz armii radzieckiej. Ukrainiec wstąpił po powstaniu tego kraju do tamtejszej armii i służył w wojskach lotniczych. Aktualnie jest emerytowanym wojskowym i zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa oraz ochrony obiektów.
Krewni w Rosji popierający wojnę i ojciec stacjonujący w Polsce. Kim jest ukraińska asystentka Tuska?
Voronovska wychowywała się w Ukrainie, ale jej dziadkowie mają polskie korzenie. Kobieta ma daleką rodzinę w Rosji, z którą nie utrzymuje kontaktu. – Jak każda osoba, która pojawia się w otoczeniu premiera, została sprawdzona przez polskie służby, które nie miały zastrzeżeń. Nie jest to też osoba, która ma jakikolwiek dostęp do poufnych dokumentów. Zajmuje się relacjami w ramach biura poselskiego – podsumował szef Kancelarii Premiera.