Katastrofa lotnicza w Holandii. Samolot runął na autostradę
Zdarzenie miało miejsce 31 lipca przed południem. Na platformie X kierowcy, którzy przemierzali drogę A58 nieopodal lotniska Breda International Airport – w prowincji Brabancja Północna – zauważyli słup czarnego dymu. Okazało się, że unosi się on nad maszyną, która wcześniej runęła na ziemię.
Aviation24.be podaje, że chodzi o niewielki samolot wyposażony w jeden silnik. Został on wyprodukowany głównie do celów szkoleniowych lub turystycznych. Na jego pokładzie, razem z pilotem, mogą znaleźć się maksymalnie dwie osoby.
Holandia. Katastrofa lotnicza. Pilot nie żyje
Źródło podaje, że katastrofy lotniczej nie przeżyła jedna osoba – pilot. Potwierdza to także holenderski organ Safety Region. Na filmach, które obiegły platformę X, widać szczątki maszyny, z której nic nie zostało. Autostrada A58 w tym miejscu została tymczasowo zamknięta. Służby zalecają wybór innych dróg – A16 i A17.
Na ten moment nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Na miejsce wezwano służby, które będą zajmować się wyjaśnieniem okoliczności katastrofy. Pzc.nl przytacza słowa pracownika firmy, która niedawno serwisowała samolot. Stwierdził on, że istnieje małe prawdopodobieństwo, że do katastrofy doszło z powodu usterki technicznej. Stwierdził, że maszyna „była technicznie sprawna”.
Nad miejscem krąży teraz śmigłowiec policyjny. Wezwano tam już Inspektorat Środowiska i Transportu. Rzecznik Regionu Bezpieczeństwa stwierdził, że zaszło tu szczęście w nieszczęście, bo ruch na autostradzie jest bardzo duży, więc konsekwencje katastrofy mogły być o wiele poważniejsze.
Mieszkanka Roosendaal miała dużo szczęścia. Widziała wypadek na własne oczy
Gazeta „Provinciale Zeeuwse Courant” podaje, że samolot należy do szkoły lotniczej Breda Aviation. Placówka na razie jednak tego nie potwierdziła.
Jak podaje pzc.nl, w momencie, gdy samolot uderzał o ziemię, obok miejsca przejeżdżał samochód osoby, kierowany przez Roosendaal. Mówi, że miała szczęście, bo znajdowała się na tyle daleko od samolotu, że auto zostało jedynie lekko uszkodzone. Ogromny huk uruchomił jednak poduszki powietrzne. Kobiecie nic się nie stało. Była w stanie kontynuować podróż do domu.