Zaiskrzyło od pierwszego spotkania, jest jej prawą ręką. „Wiesz, że Boogie wyjmuje nawet pranie?”
Może o nim rozmawiać godzinami. Może, a nawet to robi.
– A Boogie to, a Boogie tamto
– Wiesz, że potrafi wyjąć pranie z pralki?
– Ostatnio jak spacerowaliśmy to…
– Płynął nawet promem na Ibizę, jako jedyny czworonóg na pokładzie, a nie w luku bagażowym
– Byliśmy nawet na wieży Eiffla, wjechał ze mną na drugie piętro!
Olga wręcz promienieje. Co chwilę zerka na swojego czworonożnego kompana. Ten leży na podłodze i zapada w lekki sen. Widać, jak miarowo podnosi się jego klatka piersiowa. Odpoczywa. Teraz może, gdyż nie jest w pracy.
Boogie to czarny labrador. Ma nieco ponad dwa lata. Jest psem asystującym, mającym do tego wszelkie niezbędne szkolenia, certyfikaty i dokumenty. Na co dzień pomaga 45-latce poruszającej się od ponad dekady na wózku. Kobieta „dostaje” go (choć słowo to nie oddaje niezwykłej więzi między nią a Boogiem) od stowarzyszenia Dogs For Life z Grodziska Mazowieckiego. Nie musi płacić – o czworonożnego kompana asystującego może ubiegać się w Polsce każda osoba z orzeczeniem o niepełnosprawności.
Dokumenty składa w grudniu 2023, pies trafia do niej w marcu 2024 (to wyjątkowo krótki czas oczekiwania, ale o tym później).
– To była miłość od pierwszego wejrzenia! Obustronna. Chemia. Po prostu zaiskrzyło. Kiedy tylko Boogie i inny pies szkolony w stowarzyszeniu przyszli na spotkanie zapoznawcze do mnie do domu, wiedziałam, że wybiorę właśnie jego. Choć początkowo celowałam w owczarka australijskiego. Panie z Dogs for Life wiedziały jednak, że charakterologicznie to właśnie z Boogiem dopasujemy się najlepiej – mówi, po raz kolejny czule zerkając w stronę lekko chrapiącego już psa.